Własnie dowlokłam sie do domu-w pracy nadal bardzo zimno, ale jak poświeciło słonko, to sie troszkę cieplej zrobiło, po południu znów lodówka,a le myślę,że jak odeszły mrozy, to i u mnie będzie cieplej.
Rano byłam z Klarcią u wetki, dostała antybiotyk i tolfę w iniekcji, oraz antybiotyk do domku od wtorku do niedzieli włącznie-czyli w sumie będzie 9 dni na antybiotyku i mamy z wetką nadzieję,że to wystarczy.
Dziąsełka pięknie się goją, wetka bardzo sie cieszy,że pomimo tak wielkiej rany, tak szybko postępuje proces gojenia.
Niunia własnie pojadła mięska i poszła się myć.
Maleńka Fanteczka z mruczeniem przyjeła moje głaski-och tego kotka powinno sie cały czas na raczkach nosić, to jest przeszczęśliwy
Moje małe papuziątko!
Już się tak nie chowa, bo w sumie i nie ma gdzie-zatkałam wloty za kanapę, to musi na kanapie leżeć
Justinno-niby też aż tak daleko nie mam, kiedyś na drugi koniec miasta musiałam dulać, a teraz trochę bliżej, ale co tam!-najważniejsze, by koty miały zaufana wetkę, taką, która wczuwa się w to co robi i jest pełna zrozumienia dla niepokoju włąsciciela-dokładnie wszystko tłumaczy, bo wie,że sie to zwierzę kocha!
Jest delikatna, nie szarpie zwierza, nie lubi nawet usypiania na czas zabiegów kosmetycznych-zatrudniła fachową groomerkę, która sobie doskonale radzi z każdym zwierzakiem-i to łagodnością i sposobem, a nie prochami i szarpaniem.