Słuchajcie... nie wiem jak mam to napisać.
Pewnie Anita by chciała o tym opowiedzieć ale znowu nie ma netu.
Muszę napisać, bo pęknę
ALA SIĘ ZNALAZŁA!!!!!!!
Mam ją w domu, siedzi w łazience.
Dziś koło południa zadzwoniła Pani (niech szczęście, zdrowie i wszystko co najlepsze dopisuje tej kochanej osobie), że widuje taką kotkę od tygodnia w piwnicy bloku w Czyżynach (przy ul. Centralnej). Dokarmia ją i widziała ogłoszenia (tu wielkie dzięki dla katikot, bo to prawdopodobnie były ogłoszenia wywieszone przez Nią

) no i dzwoni. I żebym przyjechała wieczorem, bo wtedy Pani będzie w domu, to pójdziemy i zobaczymy kotkę.
Nie miałam wielkiej nadziei, bo takich telefonów miałam już kilka wczesniej i z żadnego z nich nic nie wynikało jak dotąd. Ale gdzies wewnętrznie nadzieja jednak się obudziła i czekałam do wieczora jak na szpilkach. Pojechałam - Pani do mnie wyszła i wskazała mi okienko do piwnicy, w którym widywała kotkę. Zaczęłam nawoływać i po chwili zobaczyłam w cieniu oczy. I ten charakterystyczny podział twarzy na czarną i rudą część. Uszu nadal nie widziałam, więc jeszcze nie wierzyłam, choć serce mi przyśpieszyło. Wyłożyłyśmy trochę mięsa przed okienkiem i Ala wystawiła głowę - zobaczyłam uszko.... Myślałam, że oszaleję z radości ale i z niepewności co dalej - bo kiedy wyciągnęłam do niej rękę, cofnęła się. Ala to jednak nie mój kot, choć mnie zna ale nie mogłam mieć pewności czy mnie na tyle pamięta, żeby mi zaufać. Jednak mówiłam do niej, wołałam ją a ona mi zaczęła odpowiadać - w końcu wsadziłam rękę przez to okienko i udało mi się jej dotknąć - zaczęłam ją głaskać i wtedy już się nie odsunęła. Więc złapałam ją za skórę i na siłę wyciągnęłam z piwnicy przez okienko. Trzymałam mocno ale ona się nie wyrywała. Potem już tylko łzy radości, transporterek, do samochodu i do domu. Jeszcze wycałowałam Panią.
Jestem w szoku, nie mogę uwierzyć, że to się udało. Ala wędrowała po linii prostej w kierunku południowo-zachodnim, w kierunku Cieszyna, do swojego domu. Nie wiem jaka to odległość od Spółdzielczego do Czyżyn ale na pewno ze dwa kilometry. Nigdy bym się nie spodziewała, że tak szczęśliwie się to zakończy.
Serdecznie dziękuję wszystkim osobom, które nam pomagały wieszając ogłoszenia - katikot, kasumi, fiszka13 - oraz wszystkim tym, którzy nas tu dopingowali do dalszego szukania - zwłaszcza miziel52, która nie pozwoliła mi spocząć i zrezygnować i swoim uporem zmuszała mnie do dalszego działania.
To prawdopodobnie ogłoszenia katikot widziała ta Pani - nie wiem jak mam dziękować Kasiu - po prostu brak mi słów. Mogę tu tylko zaserduszkować tymi debilnymi serduszkami cały post
Wszystkim Wam bardzo dziękuję a Anita jak odzyska net na pewno też się tu wypowie.
Muszę odpocząć, bo emocje są ogromne i nie wiem czy się cieszyć, czy płakać ze szczęścia
Jeszcze nadmienię, że Ala na pierwszy rzut oka wydaje się w dobrej formie, nie jest chuda ani zabiedzona. Nie jest też ranna ani jakoś bardzo brudna. Oby wszystko było w porządku na dłuższą metę.
Dzięki wielkie za całe udzielone mi wsparcie. Jeśli będę mogła, postaram się odwdzięczyć - jeśli nie Wam bezpośrednio, to innym potrzebującym, kiedyś w przyszłości.