Tak, uciekinier w domu

Złapał się w końcu na inną klatkę-łapkę, tę z szerszą zapadką. Fuks! Ania mogła pożyczyć tylko na jedną noc, bo łapie inne kotki, więc to była chwila prawdy... Zapadka w klatce od Ani była szersza, a sama klatka bardziej czuła. Ustawiłyśmy pod oknem i czekamy.
Już myślałyśmy, że go nie złapiemy, bo co chwila jakiś spacerowicz nam przeszkadzał! W pewnym momencie było nawet śmiesznie: przechodząca parka spojrzała na Grubcia, po czym chłopak pokazał dziewczynie na ogłoszenie i zaczął iść w kierunku kota. Nasz najczarniejszy scenariusz zakładał że Kocurek się wystraszy i już więcej nie podejdzie do klatki. Co myśmy robiły w tym oknie! Skakanie, machanie, bezgłośne krzyki, wypędzanie, w końcu nas zauważyli
W końcu wszyscy sobie poszli i Diament się wyluzował. Po długich minutach wszedł do klatki. Wyobraźcie sobie ten dziki taniec kiedy klatka się zamknęła... I o mało co się nie zabiłyśmy na schodach zeskakując po 5 stopni
Przez moment wątpliwości czy to on. Trochę schudł na gigancie, futro zmierzwione, oczy jakieś inne, ale to był on: postawiłyśmy klatkę obok Szafirka - żadnych syków.
Na Bohcia też nie syczał. No i musiałby się znaleźć w okolicy drugi taki czarny z krawatem kot, który kicha i wcina chrupki, których żaden inny kot nie chce. I żaden dzikus by się nie dał w tej klatce pogłaskać przez kratki.
Wpuściłyśmy go do kenelu, do brata. Nie było wylewnych powitań - tyle innych zapachów i zmiana po tygodniu musi nieco niepokoić.
Jeden ułożył się w jednym kącie, drugi w drugim.
Diament zjadł nieco i zaczął się myć, strasznie ubrudzony po tej wycieczce. Po głaskaniu sobie zasnął, z wyciągniętymi łapami - za tym musiał tęsknić. Potem swobodnie wyszedł z klatki i Bohemotek go pogonił - za tym też musiał tęsknić
