Z pamiętnika Gucia:
Wstałem dziś jak zwykle, zaliczyłem poranną toaletę, obejrzałem z bliska miski, które okazały się być puste. Oburzony, udałem się więc z reklamacją do Dużej. Skacząc z podłogi na Jej plecy, zaczepiłem się dość solidnie - na tyle, że zrozumiała i szybko naprawiła swój błąd. Wpadła też na pomysł, żeby znów mnie zważyć. Zupełnie nie rozumiem po co, przecież ja i tak nie zamierzam jeść mniej i potrafię to jasno wyperswadować... No, ale ok. Waga znów ruszyła i pokazała drobne 3,400kg, czyli przyrost 300g w 2 tyg... Cóż, przynajmniej czuć mnie na rękach w odróżnieniu od Samby której przez ten sam czas, waga nie drgnęła ani trochę...
Niedawno zaliczyliśmy też ostatnie szczepienie na grzybka. Po drodze zaraził się jeszcze jeden domownik, ale powoli mu schodzi. Niestety świerzb w moich uszkach to twardy zawodnik - Stronghold, Oridermyl, Advokat, Panolog i.....NIC !!!
Duża ma jeszcze jedną rozterkę: Zakładając, że świerzb zniknie niedługo, to za ok. 2tyg można będzie zająć się wreszcie moimi oczodołami. Zbliża się jednak też
konieczność kastracji - dojrzewam bowiem dość "wyczuwalnie". Mamy w tej sytuacji 2 wyjścia i dylemat, które jest lepsze?
- operacja oczodołów i kastracja u naszej weterynarz prowadzącej (równa się jedna narkoza)
- Operacja oczodołów u dr Garncarza, a kastracja u w/w wetki (dwie narkozy, antybiotyki po zabiegach)
Duża po prostu się martwi, bo zakłada, że dr Garncarz zrobi mi wreszcie oczy porządnie, ale z drugiej strony, miałem w swoim krótkim życiu 2 narkozy i bardzo długo jestem już leczony, wiec mój organizm jest nieco nadwyrężony. Nasza wetka wydaje się, że wie o czym mówi, sterylizuje super, ale okulistką nie jest, więc sam nie wiem...
Będziemy wdzięczni za opinie...
A tu kilka nowych fotek:




