Od razu dziękuję za wsparcie i troskę i przepraszam za brak jakiegokolwiek info od dawna. Sama nie wiem kiedy to zleciało ale kompletnie nie miałam głowy do forum. Trochę rzeczy się nazbierało i czaami trudno wszystko ogarnąć.
W każdym razie tak.
Kotek przed świętami jednak pojechał do nowego domku. P. Marta zrobiła na mnie dobre wrażenie podczas rozmowy. W kilku strategicznych momentach rozmowy zareagowała chyba wręcz idealnie. Zależało mi żeby mu znaleźć domek, ale nie na siłę. Najwyżej by przeczekał tych kilka dni... Jak chyba pisałam wcześniej przeprowadziła się niedawno do własnego lokum a że była przyzwyczajona zawsze z kotami to kotek być musiał. Moje kociaki wymiziały się do p. Marty i jej TŻ. Nawet moją tymczaskę Rudzię uznałam za zdrajczynię bo udreptała TŻ a nigdy wcześniej tego nie robiła. Normalnie wlazła mu na kolana i ugniatała przez chwilkę. Mój Tygrysek wymiział się o wszystko co mógł. P. Marta po odbiór kotka przyjechała z nowiutkim transporterkiem. Kotek był oczywiście wystraszony ale dał się pogłaskać nowej mamusi. Mieliśmy kłopot z nim bo się schował pod narzutę (taka narzuta tapicerkowa jak to na meblu z ikei) i nie było opcji go wyjąć. Poczekaliśmy aż się uspokoi i poszliśmy na drugie podejście. Jakimś cudem się udało.
Oczywiście nie było żadnego słowa sprzeciwu na podpisanie umowy adopcyjnej. P. Marta wyjęła dowód i wypełniła dane. Wszystko podpisałyśmy i kotek pojechał do siebie.
Z informacji które uzyskałam w tamtym tygodniu to kotek zaczął już podchodzić do p. Marty jak podaje jedzenie. U mnie to kompletnie się nie zdarzało. Do miski podchodził jak wyszłam z pokoju. Z tego co się dowiedziałam kotek wieczorem bryka wesoło z zabawkami. Choinki trzeba było pilnować bo bombki się fajnie turlają... Kotek jest czysty i nie sprawia kłopotów.
Po tych trzech tygodniach podobno widać dalszą poprawę oczek. Jeszcze przed świętami byłam z nim u weta na przeglądzie. Dostaliśmy nowy lek na ok miesiąc, poprzedniego też było jakoś na tyle. P. Marta pisała że leki się kończą i niedługo czeka ich kolejna wizyta. Ona sama zauważa poprawę oczek. Także chyba jest dobrze.
Niedługo chcę pojechać zobaczyć jak to wszystko wygląda ale jestem dość spokojna o kociaczka.
Od niedawna ma na imię Borysek.
A to długo wyczekiwane zdjęcie:


Kocyków na tym parapecie jak na tronie.

PS. Przepraszam wszystkich za kłopoty z dodzwonieniem się. Ostatnio jest to trudne i niestety nie zapowiada się prędko żadna zmiana.
