Urlopy mają to do siebie, że niestety się kończą.Chociaż jak pomyśle to moje wyjazdy mają mało wspólnego z urlopami. Jeszcze przed moim wylotem, na parkingu przy samochodzie zauważyłam małe kociątko. Zdąrzyłam już poznać większość kotów z okolicy a takiej "maszkarki" nie widziałam. Spieszyłam się na spotkanie, ale stwierdziłam, że chociaż jedne podejście zrobi i spróbuje maleństwo złapać. Pobiegłam po transporterek, jedzonko, waleriane...i czekam. Po 30 min. maluch siedział a właściwie rzucał się w transporterku, ale odwrotu już nie było. Małą zdarzyłam tylko zaneść do domu i zamknąć w łazience. Na swoje nieszczęście zostawiłam otwarty transporterek, bo nie chciałam jej więżić kilka godzin kiedy byłam poza domem i jak wróciłam a mała zobaczyła mnie w drzwiach wstąpił w nią diabeł i zrobiła mi demolke łazienki
Malutka jest piękną 3 miesięczną szylkretką. Na imię dostała Selina i idealnie pasuje do bohaterki - Catwoman
Wczoraj za to koty miały gości. Liczyłam, że uda się coś wyadoptować z CC, bo robi się tam zdecydowanie za ciasno

Nie ma jednak tego złego... i szczęście uśmiechnęło się wreszcie po 2 latach do Sarah. Ostatnia została z czwórki rodzeństwa, ale warto było czekać. Zamieszkała w Bytomiu Miechowicach z kocim kolegą, rocznym Bazylem. Duzi są w niej zakochani a Bazyl prawie już też tylko jeszcze o tym nie wie
Eperanza aktualnie przebywa w DT u pani doktor, która uratowała jej życie (dosłownie). Malutka stanęła na łapki i z chodzeniem radzi sobie całkiem dobrze. Nie zmieniło się natomiast nic w kwesti sikania-trzeba ją odsikiwać. W momencie kiedy pęcherz jest pełny zdarza się jej popuścić odrobinę, ale reguralne odsikiwanie (przynajmniej 2xdziennie) skutecznie temu zapobiega. Kiedy chce qpe idzie do kuwetki i przeważnie do niej trafia. Zdarzają się drobne wypadki ale sporadycznie.
Poproszę też mocne kciuki, bo może wreszcie do małej uśmiechnie się szczęście.
Podczas mojej nieobecności został uśpiony kociak, który miał połamaną łapkę. Został przyniesiony do lecznicy, która często mi pomaga, ale niestety nigdzie nie znalazło się dla niego miejsce. Piekary to niestety takie miasto, w którym koty najlepiej gdyby nie istniały, bo pomocy tutaj dla nich nie ma żadnej
