Tak, to parking na Brudnioka, skąd łapałyśmy z afiain koty na zabiegi na początku tego roku. Części kotów udało się znaleźć nowe domy, przynajmniej tam nie wróciły.
Napisałam 07/04/2012do serwisu maila z prośbą o zdjęcie tej notatki, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Witam,
piszę w sprawie notatki, która ukazała się na Państwa stronie, a mianowicie :
http://rybnik.naszemiasto.pl/artykul/ga ... 6bdf,1,3,5
Mam ogromną prośbę, aby usunąć ją z serwisu. Już tłumaczę dlaczego.
Takich miejsc jak opisane są w Rybniku dziesiątki, jak nie setki.
Nazywanie tego miejsca schroniskiem, to jakaś kpina, ale niestety może skłonić ludzi do wyrzucania niechcianych kotów właśnie w tym miejscu - bo skoro jest kartonik, skoro miski pełne mleczka...to jakoś sobie poradzą.
Tak też zrobił ktoś w zeszłym roku z 5-ką kociąt, które tam mieszkały i dorastały. Piszę mieszkały, bo 2 z nich są już po sterylizacji i w nowych domach, a trzeci - kocurek po kastracji - czeka na nowy dom. Kolejne 2 starsze kocury również zostały wykastrowane, ale zostały wypuszczone z powrotem na parking, z powodu mniejszych szans na adopcję.
Ponieważ jestem jedną z osób bezpośrednio zaangażowanych w wyłapywanie i sterylizację/kastrację wolnożyjących czy bezdomnych kotów z terenu Rybnika, w takich notatkach widzę niestety tylko potencjalne źródło/zachętę do wyrzucania we wskazanym miejscu kolejnych kotów.
Dotychczas koty były sterylizowane za fundusze prywatne, lub zdobyte od różnych pro-zwierzęcych fundacji, każdy kolejny wyrzucony kot niweczy dotychczasową pracę moją i osób mi pomagających.
Jeżeli autora interesują zwierzęta, to zainteresowałabym się podziałem funduszy przez Urząd miasta - 4320zł na sterylizacje i kastracje kotów (plus powypadkowe) a ok 11000 na dokarmianie!
Nie rozumiem dlaczego na dokarmianie wolnożyjących kotów ma iść prawie 3x tyle co na zabiegi ograniczające ich rozrodczość a co za tym idzie problem bezdomności. Chyba że karmiciele będą zobowiązani do łapania na zabiegi swoich podopiecznych w zamian za pomoc w karmie.
Może to zabrzmi brutalnie, ale taka jest prawda - nakarmiona kotka jest bardziej płodna i ma większe szanse na donoszenie i odchowanie liczniejszego miotu. Dlatego samo dokarmianie jest bezsensowne. Piszę to świadomie, jako wieloletni miłośnik kotów plus lekarz weterynarii poświęcający prywatny czas na pomoc kotom wolnożyjącym i bezdomnym - ale głównie w postaci kastracji i sterylizacji właśnie (a tym kotom które rokują - są oswojone, łagodne itp - znajduję nowe domy).
pozdrawiam
lek.wet. Ewa Zygmunt
ps. pierwotnie napisałam bardziej ciętego maila, ale zagryzłam zęby, za to teraz to napiszę - autor tego czegoś to jakiś smutny pismaczek który na tym parkingu musi zostawiać swoje auto - w jego "dorobku" znalazłam kilka równie "ambitnych" notek ze zdjęciami z okolicy parkingu na Brudnioka właśnie, żal.pl