Witajcie cioteczki
Nie pisałam ,bo miałam w pracy koszmarne 2 dni.Wracałam praktycznie w nocy.Kotami i kotkami zajmował się tż .Dobre chlopisko z niego

Przydaje się
Koty zdrowe,koteczki również.Tak dają w pióra, że na pewno są zdrowe.
Natomiast szkoda mi było Tosi,że tak siedzi zamknięta z maluchami w pokoju,więc postanowiłam ją wypuścic ,żeby się integrowała z moimi kotami. I to był nie najlepszy pomył,przynajmniej na razie.
No więc najpierw porozglądała się ,i prosto do misek .Jak już opyliła resztki (bo moje mają za dużo w doopach,i nigdy do końca nie zjadają) to zaczęła wolnym krokiem obchodzić chałupę i ocierać się ,żeby zaznaczyć teren.Moje koty oczywiście schodziły jej z drogi. Wszystko bylo ładnie, pięknie ,pełny sewuarwiwr ,dopóki z jednego z pokoi nie wyszła moja Yoda ,nie zdając sobie sprawy,że natknie się na Tosię ,która akurat zwiedzała ten rejon.Jak się Tośka rzuciła na nią z pazurami (o odgłosach wojennych nie wspomnę,bo takich nigdy nie słyszałam) to ledwie zdążylam ją oderwać.
Biedna Yoda była tak zszokowana,że ani nie usiłowała się bronić, ani pewnie nie odczuła bulu fizycznego,natomiast cały dzień chodziła smutna, taka wyciszona,patrzyła na nas z takim wyrzutem,jakby pytała -Dlaczego

Przecież nic nie zrobiłam złego

Dzięki Bogu skończyło się na kilku zadrapaniach, ale wyglądało grożnie ,bo Yoda jest cała biała ,więc krew na białym futerku wygląda przerażająco.
Tak więc Tosia, dopóki będzie karmić (maluszki już jedzą same),a jeszcze dokarmia maluchy,będzie musiała niestety przebywać z nimi w oddzielnym pokoju.
