No właśnie Asiu, tego się obawiałam, że z szukania przy takiej pogodzie niewiele wyjdzie (pocieszyłaś mnie, bo myślałam, że to oznacza, że Baculka jednak nie ma w okolicy). Z Panem Karmicielem możemy spotkać się tylko rano, bo ja pracuję do 20:00 a Pan karmi ok.19:00. Teraz idziemy spać i spróbujemy być na podwórku przed nim, ok.4:00 rano, z własnym żarełkiem i zobaczymy, kto przyjdzie na śniadanie.

Chodzi o to, by zobaczyć na własne oczy, czy Bacuś jest tam, gdzie ktoś go widział.
Wczoraj miałam telefon: Pani znalazła kota (niestety to nie nasz Bacuś, bo kot czarno-biały), ewidentnie domowego, biegł za nią w deszczu i płakał, po czym sam wskoczył jej na ręce. Zabrała go do domu, ale zostać u niej nie może, bo syn ma alergię, od razu zaczął kichać. Zrozumiałam, że będzie szukać właścicieli, aktualnych lub nowych (mam paskudne podejrzenia, że to kot z Nerudy, o którym pisałam wcześniej, ten, który niby ma dom, ale całe dnie spędza na podwórku.) Jutro się z Panią skontaktuję i umówię na robienie zdjęć do ogłoszeń. Kociak jest młodziutki, na oko ma pół roku i strasznie miziasty, ponoć można zrobić z nim wszystko (nosić na rękach itp.) W cichości ducha mam nadzieję, że synek Pani uodporni się na kota (wychowywał się z kotem od urodzenia i na tamtego alergii nie miał, ale tamtego już nie mają, prawdopodobnie umarł) i miziaczek będzie mógł zostać.

Dorato, dzięki że do nas zaglądasz, niestety Bacusia nadal nie ma. Trzymamy kciuki za łapankę Gryzeldy spryciary
