Szalony Kot pisze:Co do Miszki - pani wet doszła do wniosku, że mam szatana nie kota
Wyjęta z transporterka Miszka od razu panią wet podrapała. Więc zdecydowano o obcięciu pazurków, mimo moich zniechęt "ostatnio w trzy osoby to robiliśmy i wszyscy wyszliśmy poszkodowani...".
Pani wet się uparła. Miszka została zawinięta w ręcznik, trzymana była z każdej możliwej strony, warczała, syczała, rzucała się, gryźć chciała. Udało się obciąć niemal wszystkie pazurki, ale o pobieraniu krwi TYLKO W DWIE OSOBY to można pomarzyć.
Więc udzieliłam instruktażu, czego Miszka nie lubi i gryzie:
- nie głaskać po brzuchu
- nie dawać za mało jedzenia i skąpić jej sosiku z mokrego
- nie głaskać za dużo przy ogonie
- nie głaskać za dużo w ogólności
- nie głaskać jak leży spokojnie
Pani wet powiedziała, ze ta kotka chyba niczego nie lubi
A to nieprawda przecież!
I wcale mi nie chciała uwierzyć, że Miszka jest kochana i naprawdę przytulasta...
Zwłaszcza, jak ta zołza rzuciła się z pazurami i zębami na panią wet, która tylko sprzątała stół kawałek dalej

Ogólnie krew pobrana będzie jutro z rana. Zgolony też zostanie brzuszek, żeby poszukać blizny po sterylce (ma cięte ucho, nie miała rui).
W piątek wyniki krwi. I jak będzie wszystko ok, to wróci jak trochę chociaż zarośnie.
Także póki co siedzi w klinice.
Ale zgaduję, że zadzwonią do mnie szybko, żebym zabierała Szatana

bo pod koniec to pani wet nawet jej się dotknąć bała, tylko "niech pani ją przestawi", "niech pani ją przesunie", "niech pani ją przytrzyma"...
Mój kochany szatan
