Ciąg dalszy wieści
Kotka wczoraj wróciła do lecznicy. Niestety wszystko wskazuje na to, że zaczęła się bać Czarnego. Początkowo nie miała problemów, żeby siadać obok niego i podchodzić do jego misek, ale w niedzielę sytuacja się zmieniła. Cały czas leżała w przedpokoju, nie chciała wejść do pokoju, gdzie był on, nie podeszła do swojego jedzenia. Gdy nałożyłam obu kotom do misek, w różnych miejscach mieszkania, dalej się nie ruszyła. Kiedy w końcu wzięłam miskę i podstawiłam jej pod nos, rzuciła się z ogromnym apetytem. Zjadła całość, ale do wody dalej sama nie chciała podejść. Przeniosłam wszystkie jej rzeczy do mojego pokoju i dopiero wtedy zaczęła normalnie z nich korzystać. Na noc też została u mnie, choć trzeba było widzieć, jakim spojrzeniem mierzył ją Czarny, kiedy wszedł do mnie i zobaczył, że ją głaszczę... postawa bojowa, bałam się, że się na nią rzuci. Potem oczywiście nawet nie dał się dotknąć, tylko fuknął na mnie i wściekły wyleciał za drzwi.
Żeby nie zaatakował jej w ciągu dnia, kiedy mnie nie ma w domu, małą zamknęłam w swoim pokoju, a Czarny miał do dyspozycji resztę mieszkania.
Tak więc sytuacja się wyklarowała do końca - zwierzęta się nie lubią, mała boi się Czarnego i w jego obecności nawet nie chce jeść. Na dobitkę, jak wczoraj wróciłam z pracy, okazało się, że praktycznie nie tknęła swojego jedzenia, choć w weekend jadła naprawdę dużo. Niestety teraz mam taki czas, że codziennie będę siedzieć naprawdę długie godziny i nic z tym nie mogę zrobić.
Podsumowując - weterynarz wczoraj powiedział, że w sobotę będzie robione kolejne badanie i od jego wyniku zależy, czy mała zostaje kolejny tydzień na kroplówce, czy może już przejść na dietę dla wątrobowców. Zabiegi zlikwidowania przepukliny i sterylizacja mogą być przeprowadzone najwcześniej po dwóch tygodniach na tej diecie, czyli po odłączeniu kroplówki. To daje jeszcze od 3 do 4 tygodni czekania. Na razie jest w lecznicy, ale ponieważ robi się coraz bardziej ruchliwa (także podczas podawania tejże kroplówki, co trwa około trzech godzin), łaknie kontaktu z człowiekiem i zwyczajnie przeszkadza (nie siedzi w klatce, ma "swój" pokój), lekarz doradza zabranie jej do domu tak szybko, jak się da. Dom powinien być raczej doświadczony, ze względu na problemy zdrowotne kotki, i dostępny czasowo, gdyż ona jest osowiała i nie chce jeść, gdy nikogo w pobliżu nie ma. W lecznicy także po wyjściu lekarzy wieczorem z misek nic nie znika, dopiero rano, gdy przychodzą, mała się ożywia i zaczyna nadrabiać braki. Na razie jada zwykłą karmę, gdyż priorytetem jest nabranie wagi, ale docelowo będzie musiałą przejść raczej na specjalną, która ponoć wg lekarza nie jest najsmaczniejsza dla kotów, więc dochodzi jeszcze pilnowanie, żeby nie podjadała innym zwierzętom.
Ogólnie - po przemyśleniu całości sprawy, również z Moniką, od której wzięłam koty, stwierdzam, że małej trzeba poszukać innego DT. Mieszkam sama, długie godziny poza domem, a to jest kotka wymagająca specjalnej opieki, której ja zapewnić nie mogę. Efekt jest taki, że siedzi zamknięta w pokoju, żeby jej kocur nie atakował, sama i osowiała, i nawet nie chce jeść, choć od tego zależy jej zdrowie. Bariery czasowej nie przeskoczę, sytuacja jest patowa. Naprawdę zależy mi na tym, aby mała miała dom, który będzie mógł się nią zająć również w ciągu dnia, pogłaskać, przytulić i dopilnować, aby jadła tylko to, co jej nie szkodzi.
Od początku planowałam, że u mnie na DT będzie kilka kotów, więc jeżeli komuś by to ułatwiło sprawę, to ja chętnie mogę wziąć do siebie innego kota czy nawet dwa. Najważniejsze jest, aby w zamian mała znalazła dom, który naprawdę będzie mógł jej zapewnić odpowiednią opiekę.
Bardzo liczę na to, że się taki DT zgłosi
