Agnes128 pisze:Wychodząc od nich zabraliśmy koteczki mimo ich próśb i niezbyt chętnego powrotu czarnej kici do klatki
Dzisiaj musimy omówić z Monika kwestię lepszego zabezpieczenia ogródka.Niby jej Ferdek nie wyszedł po za ogrodzenie ani razu,ale wolimy dmuchać na zimne.Jeżeli będzie im zależeć na kici to zgodzą się na poprawki
Oto cała relacja z wczorajszej wizyty.
resztę będę relacjonować bezpośrednio

Dzisiejszy dzień to masakra,prawie taka sama jak ta "teksańska masakra piłą "
Nie dość,że wczoraj późno wróciliśmy od Moniki i Marka,a jeszcze później się położyliśmy (coś w okolicach 3 nad ranem) dzisiaj ledwo wstaliśmy do pracy po 6.00 .To jeszcze jak by tego było mało w pracy okazało się,że koleżanka "nawaliła",a roboty w diabła

i zamiast do 16 będę siedziała do

A na 19 umówiłam się z Moniką na Adopcję

O 15.00 piszę do Moniki smsa ,ze dzisiaj nie dam rady. Jak wychodziłam z pracy patrzę w telefon,że nie ma odpowiedzi od Moniki,patrzę ,patrzę.... i widzę,ze wysłałam smsa do Moniki,ale nie tej co trzeba,bo obie mają podobne na początku nazwiska
Więc zaczynam stukać smsa,a tu Monika dzwoni.Odbieram,przepraszam za zaistniała sytuację i umawiamy się na jutro.Monika mówi,ze nie ma sprawy i jutro 18-19 jej pasuje.
Zaszłam sobie po drodze do auta do sklepu po najważniejsze zakupy,a tu tel.Obcy numer...Odbieram.Dzwoni Marek i mówi,ze tak się nie postępuje i że on wsiada w samochód i już jedzie po kicię.Mówię mu grzecznie,że dopiero wyszłam z pracy,że jestem w Warszawie w sklepie i że dzisiaj nie dam rady nic załatwiać,bo ledwo żyję,a jeszcze muszę dojechać do domu.Powiedziałam,ze oddzwonię jak dojadę do domu,bo się nawet z Rafim jeszcze nie widziałam...Jadę sobie spokojnie,a tu znów Marek dzwoni...A,że nie mam zestawu głośnomówiącego nie odbierałam w czasie jazdy,zresztą do domu miałam jeszcze z 10 minut jazdy...Zanim dojechałam dostałam jeszcze 2 smsy
Weszłam do domu ledwo żywa,mówię Rafiemu co i jak i czytam smsy od marka"że tak się nie postępuje" ze on już wyjeżdża.
Ponieważ nie miałam już siły na rozmowy i myślałam tylko o prysznicu i łóżku Rafi wychodząc do auta (jechał nakarmić kociaki) zadzwonił do Marka i powiedział,że dzisiaj nie damy rady,bo ja już się kąpie,a i on jest zmęczony.A do Marka jak by to nie docierało.Mówił,że niby przestawiał sobie plany ,aby być w domu

(a wczoraj mówił,ze spokojnie po 18 będzie w domu) i że w ogóle on chce natychmiast przyjechać po kicię.Rafi mu mówi,ze na szybko to nic nie będziemy robić,szczególnie po nocy (dochodziła już 22.00,a Marek musiałby jeszcze dojechać z Wawy

),bo już mieliśmy przykład szybkiej ,nocnej adopcji w przypadku Kubusia

Tak czy inaczej Rafał mu mówi,ze musimy jeszcze omówić na spokojnie kwestię ogrodzenia i paru innych rzeczy (usunięcia z domu niebezpiecznych przedmiotów) Ale o tych przedmiotach i przyczynach później.
Więc Marek nalegał ,że już,natychmiast.Rafał mu grzecznie mówi,ze dziewczyny się umawiały na jutro,a on,że jego nie będzie,bo długo pracuje,a to kot dla niego

Hmmmm...rozmawiałam z Monika,ze kot jest dla niej,a teraz dla niego

Marek powiedział,ze on nie ma czasu jutro,ani w tygodniu,bo go nie ma całymi dniami i późno wraca

Więc Rafi się go pyta kto zajmie się kicią i przypilnuje ogony podczas adaptacji,a on na to,że Monika,jak wróci o 18 z pracy

I tu znów kolejna

lampka ostrzegawcza nam się zapaliła (dokładnie to Rafiemu)
Rafi powiedział,ze dziś nie ma mowy i jeżeli się nie zdecydują na podwyższenie osiatkowania na ogrodzeniu(drobna siatka do wysokości 1,5 m,podobno nie do pokonania przez kota

),to nie mamy o czym mówić,a Marek odpowiedział,ze on przemyśli sytuację,a że w ogóle koty to nie dzieci i się tak nie zachowujmy

.Rafał skończył rozmowę i pojechał nakarmić maluchy.Po powrocie napisał do Marka maila w odpowiedzi na to co usłyszał przez fona.(zacytuje w innym poście)