A u nas śliczni zima
Śniegu tyle, le trzeba, żeby świat wyglądał czyściutko i świeżo. I właśnie wychodzi słoneczko.
Wczorajsze przedpołudnie było za to bardzo malownicze, bo brnęłyśmy z Gunią do Kundelka w białej zadymie lecącej prosto na twarz, brrrrrrrrr

Pracownicy, jak nas zobaczyli, to wołali: Szefowa, Bałwany idą
czekoladowa nadal nie przepada za towarzystwem tygrysów, ale tez coraz bardziej nie przepada za przebywaniem w zamkniętym pokoju. Tak więc "trzyma ze mną" i i nie odstępuje mnie na krok. Jak tylko otworzę drzwi, rozgląda się czujnie czy droga wolna. A jeśli drzwi jej pokolu są otwarte, to siedzi w szafie i na dźwięk mojego głosu ( specjalnego tonu), wystawia ostrożnie główkę, albo wspina się przednimi łapkami na drzwiczki i bada sytuację. I mknie jak strzała do swojego stanowiska na biurku.
Wytworzyła sie niezdrowa gra: z jednej strony- jak ucieka to trzeba gonić, a z drogiej- jak gonią to trzeba uciekać. A jak dogonią, to trzeba atakować, "atak najlepszą forma obrony". Tylko że Tygrysy traktują to jako dobrą zabawę i uciekająca Czekoladkia niesamowicie je intryguje, zamknięty pokój tym bardziej. A Czeko traktuje to poważnie i bardzo się boi
Na szczęście biurko albo półka pod biurkiem to "strefa zakazana", jak u dzieci w zabawie w "chowanego"- "zaklepany", to jest jej azyl. Własnie siedzi na parapecie i ciekawie obserwuje zimowy pejzaż za oknem.


