Na razie pogadać z karmicielkami o sterylkach, dowieźć im klatkę łapkę, stacjonarną juz mają (z pprzedniej akcji, nie zabrałam) - to pani z Zamenhofa / Kościuszki / Piotrkowskiej zgłosiła problem, z nią się bardzo trudno rozmawia i współpracuje - trenowałam to przez kilka miesięcy, kociaki spod pizzerii, problemy z łapaniem kotow, przetrzymywanie posterylkowe w klatce w domu tygodniami... Inni też probowali, zrezygnowali,
pewnego anioła cierpliwości, którego prosiłam o pomoc w łapaniu (anioł po kwadransie złapal abbbbbsssooolutnie niełapalna kotkę) wyprowadzila z równowagi i zmusiła do podniesienia glosu pierwszym wygłoszonym zdaniem 
Na razie zaproponowałam
- klatkę łapkę - dziś dowiozę.
- awaryjny transport złapanych do lecznicy - w godzinach wieczornych, wcześniej nie damy rady.
- posterylkowe przetrzymywanie w lecznicy - zgodnie ze standardami kilka dni, a panie niech łapią dalej, bo jeśli wezmą do klatki w domu, to następna łapanka będzie, jak się klatka zwolni - czyli za kilka-kilkanaście tygodni.
Jak ruszą z łapankami, czyli jak same coś zrobią, spróbujemy obadać sprawę zamkniętych piwnic - z doświadczenia wiem, że łatwiej gadać, jak koty posterylizowane. Może jakieś budki styropianowe w śmietniku? Ale to tez w uzgodnieniu z "zarządcą" śmietnika.
Warunek - ostro ruszają sterylki.
Te młode koty są - wg ich informacji - w takim wieku, że już można ciąć, zresztą wziąć ich naprawdę nie mamy gdzie, jesli te panie zdecydują się dać im tymczas i oswoić, pomożemy w karmie i szczepieniach, bo z ogloszeniami tych, które już mamy, z trudem się wyrabiamy.
Tam jest jakiś kot z pokaleczoną lapką - mamy do pań deklarację finansowania operacji, potem w okresie rekonwalescencji panie mogą go przetrzymać w klatce stacjonarnej, którą mają.
Czyli w pierwszym rzędzie
pomóc w złapaniu i ciachnięciu (nie - sama złapać i ciachnąć

)
a potem myśleć o
pomocy w zabezpieczeniu na zimę.
Złośliwie przypomnę - wspomnina pani ma na swoim podwórku 4 niewysterylizowane kocice, które bierze na ręce, na szczęście na prowerze, przynajmniej tak mówi. Cisnę o ich sterylki od lutego czy marca
.
W trakcie wspólnej akcji łapała tak skutecznie, że zdążyly się urodzić co najmniej dwa mioty, żaden kociak nie przeżył. Z chyba 14 kociąt i kotów sama -tzn bez towarzystwa kogoś z nas - złapała trzy czy cztery...
Stąd mój dystans ...