U nas powoli leci, tylko czasu mało a roboty dużo
Franek biega, psoci, zupełnie nie przejmuje się tym chorym kulaskiem

Jeździmy na zmiany opatrunku co drugi dzień, zaczęliśmy też ćwiczenia, ale przyznam szczerze, że idzie nam tak sobie

bo Francesco wcale nie chce współpracować. Przerabialiśmy też robale, ohydne robale

nie będę opisywać jakie

ale już pokonane
Maksiu ma już trochę dość kolegi tymczasa, bo kolega go gania i ciągle przeszkadza w drzemkach. Lilutek przynajmniej burczy na natręta, a Maksiu pierdółka się go boi. A jak Franka najdzie latanie, to koty są biedne, błogi spokój zakłócony, czasem muszę interweniować w obronie rezydentów. Najczęściej jest tak, że Franek w dzień grzeczniutki jak aniołek, a wieczorem wstępuje w niego diabełek. Już i tak po kastracji jest troszkę lepiej, bo wcześniej Francesco tak się wydzierał, że spać nie dawał.
Ale ogólnie to super chłopak

tylko do szukania domu jeszcze się nie nadaje

przynajmniej do czasu zagojenia się stopy, bo dopiero po odwinięciu opatrunku będzie wiadomo jak będzie chodził. W każdym bądź razie chłopak jest cudny i mam nadzieję, że kiedyś swój dom znajdzie

taki prawdziwy dom, co będzie o Franusia dbał


