Koty to jednak dziwne stworzenia.

Kiblujace w TDT Bialasy zmienne sa. W piatek pierwszy wywala mi brzuch do glaskania, drugi spi na koszu. W sobote rano drugi warczy na mnie przy probie glaskania po karku - co tlumaczy stres po przejsciach, wiec zostawiam go w spokoju, niech sie relaksuje. W sobote po poludniu drugi mizia sie i przytula do znajomych, nie moga sie od niego oderwac, a pierwszy chowa sie za pralke. Az dopytywalam czy im sie koty nie pomylily.
Dzisiaj drugi sie ze mna wita, pierwszy - zastanawia czy mi ufa, ale jednak sobie przypomina, ze chyba tak.

W miedzyczasie roszady fundacyjne porobilismy.
Misio Agacik, ktory codziennie ma miec bolesne zastrzyki pojechal do Jopop - ta to nawet jak sama jest akurat w domu, to i tak trzecia i czwarta reka umie sobie poradzic. Z tym, z czym ja nie daje rady.

A do tradycyjnej FIViarni przyjechal Ulryk od Alebow. Nie powiem, za dzikiego tez nie moze robic. Gada, barankuje, przytula sie. Mam nadzieje, ze tak jak kilka wczesniejszych FIVkow, i on znajdzie jeszcze swoj dom. Poki co - ma porzadna izolatke, wieksza od dotychczasowej. I grzecznie czeka na ten najprawdziwszy dom.
