zapomniałam napisać,że zakropiłam dziś
Advocate dla jednego z wolno żyjących...świerzbowiec tak zaatakował,że ma już uszy zgrubiałe i rany dookoła nich....
ni jak nie mogłam go dopaść...poszłam dziś póżniej i gospodarzowi udało się go capnąć
mam nadzieję,że jakiś efekt będzie bo uszy na prawdę w złym stanie

a i na szyję zaczęło wyłazić bo widać zmiany...dobrze,że środek łebka był bez ranek bo tak to cholera wie gdzie bym zakropiła

gospodarz powiedział mi też,że jedna z wykoconych kotek straciła maluszki [*] miała 2...były za słabe żeby przeżyć. bo matka nie miała pokarmu...szkoda matki,że musiała rodzić...szkoda maluszków,że musiały odejść...
z drugiej jednak strony-nie wiadomo jaki los czekałby je jeśli nie zabrałabym ich stamtąd...
znów napomknęłam gospodarzowi o sterylizacji kotek...
kropla skałę drąży... takoż i ja próbuję...
będzie mi łatwiej mając przyzwolenie pana...łatwiej złapać bo nie będę musiała czaić się i zastanawiać się czy uda się tym razem czy nie...tym bardziej,że druga kotka ma 3kociaki
okociła się w piwnicy i pan zabrał do domu matkę z małymi...teraz trzeba podrzucać coś dobrego mamuśce,żeby miała czym je wykarmić...jeśli już są te maluchy to niech przynajmniej rosną zdrowo
gospodarz to nie jest zły człowiek tylko taki mało świadomy...wiecie,że próbował karmić te maluchy ??
