Ech, nie mam czasu pisać. Dużo się dzieje, niestety raczej mało przyjemnie.
Zacznę od dobrych wieści - Kudłata zaczęła jeść. Obawiałam się już, że nic z tego, nie pozwalała też robić sobie kroplówek - dobre kilka dni przeżyła tylko na antybiotykach

No i jakichś mikro porcjach kroplówek wbijanych jak akurat przez chwilę udało mi się ją dopaść. Mam nadzieję, że teraz już zaskoczyła na trwałe, ale kciuki się nadal przydadzą.
Bury kocurek który trafił jako pierwszy na OIOM ma się bardzo dobrze, do tego stopnia, że zrobienie mu zastrzyku nawet w rękawicach spawalniczych staje się trudne
Kynuś - je. Dużo

Załatwia się jak należy. Prosi o głaski i pieszczoty. Poza tym bardzo biedniutki jest.
W sobotę okazało się, że Młody na Gersona ma gwałtowne załamanie - odkąd do nas przybył był strzępkiem nerwów. Wydawało się że jest lepiej, ale niestety dopadła go bardzo silna infekcja. I kot nie chciał walczyć, bo po co, stracił przecież wszystko. Piotr walczył o niego dwie doby, czuwając przy nim non stop, podając leki i kroplówki. Niestety - kot się poddał

Teksiu też czuje się gorzej niż po przybyciu, taka zmiana dla kota przyzwyczajonego do jednego domu jest jednak ogromnym stresem. Jest na antybiotykach i kroplówkach. Ale stan wydaje się być przyzwoity. Po śmierci Młodego musiałam go zabrać żeby nie był sam. Teraz mieszka u mnie w kuchni, na razie odizolowany od reszty kotów, wącha się z nimi tylko pod drzwiami. Zaczął z powrotem jeść, mam nadzieję, że chociaż on da radę. Siedzę z nim bardzo dużo i przypominam mu, że ma dla kogo żyć, że komuś na nim zależy. Mam nadzieję, że się nie podda jak Młody.
Na OIOM przybyła też kolejna kotka z Choszczówki, jak u wszystkich tych kotów - infekcja płuc. Wczoraj jej stan był krytyczny, praktycznie już agonia. Siedziałam z nią do rana, udało się ją ustabilizować trochę. Ale rokowania są nadal bardzo ostrożne, ma bardzo niewielkie szanse przeżyć.
Reszta stada bardzo uprzejmie NIE choruje, chyba mają świadomość, że ja gdzieś mam granice wydolności i kolejnego chorasa mogę już po prostu nie dać rady obsłużyć. Poświnka przestała się więc drapać w ucho, Mara nie rozdrapała sobie od kilku dni swojej stałej rany na karku, a Uterus nie ma rozwolnienia. Bardzo im jestem wdzięczna za tę taryfę ulgową
To mniej więcej takie mieliśmy Święta...
