Paweł&Basia pisze:Chyba też się odezwę w tej kwestii. DT to nie jest salon mercedesa. Nikt nie dostaje do rąk "funkiel nówki" i każdy z adoptujących się powinien z tym liczyć. To po pierwsze. Po drugie, gdyby nie takie osoby jak Mar, z doświadczeniem w "serwisowaniu" tych kocich modeli, takie laiki jak my (adoptujący kocisko po raz pierwszy) prawdopodobnie nie zdecydowaliby się wcale, nie chodzi o finanse ani o chęci tylko o doświadczenie i odpowiedzialność. Trzeba mieć wiele odwagi i determinacji żeby taki zdezelowany model probować doprowadzić do takiego stanu, żeby następnemu właścicielowi "służył" kolejnych kilka lat. Nie każdy to potrafi, dlatego wielki szacunek dla wszystkich DT, a w szczególności Mar dla Ciebie.
A już porzucając motoryzacyjną metaforę...Mar, nie wydałaś nikomu z nas "bubla", który miał "wady", o których wiedziałaś a mimo to "wydałaś" taki egzemplarz w świat. Nie jesteś alfą i omegą, nie masz superextramega wzroku, ani superhiper maszyny dezynfekującej wędrujące po kanapie baktere, wirusy i grzyby. To tak jakby w czwartkowe zimowe popołudnie umówić się z przyjaciólmi na piątkową imprezę...na której nagle dostaniemy gorączki, a bo w miedzyczasie w autobusie staneliśmy w skupisku ludzi i ktoś akurat był przeziębiony.
Pozatym, DS godząc się na adopcje, biorą zwierzaka z całym dobrodziejstwem inwentarza. Z bakteriami i innymi potworami też. To lekko niepoważne "gdybym wiedział/a, to bym nie brał/a"...gdyby babcia miała wąsy...
Pozatym, powtarzam, to nie salon mercedesa a warsztat ,gdzie te wszystkie futrzaste modele dochodzą do formy. Cięzko jednej osobie zapanować nad taką ilością kotów, a mnożąc to przez ilość patogenów, który każdy z tych kotów może mieć, podnosząc to do potęgi stresu, osłabionej odporności, zmiany otoczenia , Mar wynik masz niebiańsko wspaniały...dlatego Ci bardzo dziękujemy (Paweł, Happy i ja+ cała masa innych DS) za robotę którą wykonujesz!!!
Swieta racja
