Blaski i cienie dokocenia czyli jak kot z kotem łapę trzyma
Najpierw był Kocurro... Piekny arystokrata, niezwykle charakterny...niemiziankowy, ale sypiał z głową na mym kolanie.
Nagle w mieszkaniu, na pewien czas pojawił się działkowy Junior.
tak 4 miesięczny kocurek.
Jak rezydent zobaczył kociaka, to mało zawału nie dostał. Głośnym krzykiem wyraził dezaprobatę, patrzył na mnie zwężonymi zielonymi oczami, które sygnalizowały , że rozum mi odjęło i że teraz to dopiero sajgon w domu będzie.
No i był .
Mały to kociak przesłodki, bez przerwy mnie mył, przytulał się. No cudo nieziemskie... Kocurro gonił go bezlitośnie po całym mieszkaniu, dopadał, przyduszał, przydeptał i ... puszczał
a za chwilę znowu od początku serialik Dorwać Małego..
Oba koty były wysokopienne, więc gonitwy odbywały się na całej , niewielkiej , przestrzeni mieszkalnej. Czasami nie wiedziałam - rzucać się i łapać kota czy wazon...
Rezydent obraził sie smiertelnie. Zero głaskania, żero współnego spania, a jedzenie sama se zjedz jak chcesz...
No to kanał , pomyślałam , co teraz... Dzikie charce , czyli polowanie Dużego na Małego trwały 3 dni... Czwartego dnia ... hm....