Wizyta w tygodniu ma taką zaletę, że można sporo zrobić, bo ludzi nie ma (albo prawie). Zakasałyśmy z Magic rękawki i:
- kociaste zostały wczoraj nakarmione serduchami (miały też w miskach mieloną wątróbkę wieprzową, ale serc też z ochotą podjadły). Mamunia Marion tradycyjnie dostała recovery, wpłaszowała całe opakowanie,a maluchy razem z nią. Słodko i rozczulająco wygladały te małe mordki prawie całe zanurzone w misce z jedzeniem. Wypuściłam Marion z klatki, żeby sobie mogła odpocząć od dzieciaków, przyjęła to z wielką wdzięcznością
Amigo też zyskał wolność "odklatkową" na kilka godzin naszego pobytu. Biegał jak wariat, cały rozanielony, z wyprostowanym ogonkiem, z kociarni do szpitala, ze szpitala do kociarni, asystował, towarzyszył ...
- obfociłyśmy koty, które nie mają opisów (po południu wrzucę fotki, żeby było wiadomo o jakiech kotach mowa). Opisy zrobimy
Morelce nr 106 - ślicznej młodziutkiej pręgusi z jasnorurudymi smugami. Siedzi w klatce na kociarni, ma połamaną miednicę.
Traper nr 203 (ten buras z białymi skarpetkam) też będzie miał opis. Został przez nas brutalnie wytrząśnięty z koszyka do pozowania mimo, że właśnie ucinał sobie smaczną poobiednia drzemusię

Chociaż to bardzo miły kotek, to po takim potraktowaniu puściły mu nerwy i usłyszałyśmy od niego kilka ciepłych słów, które wysyczał w wielkim wkurzeniu

. Ale foty są i to nienajgorsze.
Pozowali także -
Wanilka nr 173 trikolorka (znaleziona w Parku Śledzia) ,
Jazz nr 141 (czarna młodziutka drobniutka kotunia w chorym oczkiem w szpitaliku), równie młodziutka i równie czarna drobniutka
Bonnie nr 192, wystraszone biedactwo, tuż po sterylce i
Amber (starsza, ciemna szylka, ciachana w ostatnią niedzielę).
Nie zdążyłam zrobić zdjęc
Skipiemu, a trzeba byłoby go popromować. To bardzo nieśmiały, ale uroczy i kochany kocurek. No i w jedynce jest "do obróbki"
Milenka , przestraszona młoda arlekinka.
W klatkach na kociarni oprócz Marion, Morelki, Leo i Amigo jest też Kesjan i biało-bura spora kicia (już ze trzy albo i nawet cztery tygodnie tam kibluje

). Do tej pory ją omijałam, (po tym jak mnie za pierwszym spotkaniem osyczała, a pani Mariola dodała, że kicia jest atakująca i ogólnie niesympatyczna). Tak też mówiłam ew. chętnym na adopcję

Zdaje się, że ten czarny PR jest wysoce krzywdzący dla koteczki

. Dr Kamila przy mnie wyjęła ją z klatki, wygłaskała, obejrzała brzunia, potem Magic zaglądała jej do uszy i nie zauważyłam żadnych objawów wkurzenia

). Przepraszam cię kotuniu, zaczniemy cię lansować i szukać domku

Dr Kamila ciachnie ją w tym tygodniu i jak dojdzie do siebie pójdzie na jedynkę.
A Kesjan jest po prostu boski

To takie miłe, kochane słoneczko, spedzało mi sen z powiek, że już kolejny tydzień kibluje w klatce. Jechałam z zamiarem przeniesienia go na jedynkę, ale okazało się, że kocio ma paskudną dziurę w szyi po ropniu. Ładnie się to goi, dr Kamila go obejrzała i opatrzyła, ale jeszcze musi posiedzieć w klatce, aż się ta biedna dziurawa szyjka nie zagoi.
Elzi dostała ode mnie swojej ukochanej Bozitki, jej kark wyglada nie za ładnie, ale goi się to wszystko. Są jeszcze poschniete strupy i goła skóra, ale nic się nie paprze.
Nie znalazłam Wienny, w kartotece też nie było żadnej karty adopcyjnej

, może się gdzieś schowała ? Wczoraj do domu poszedł jeden ok. 7-miotygodniowy kociak, adoptował go pan z mniej więcej 14-letnią córą. Dziewczyna super, tata też wyglądał na odpowiedzialnego.
A co do staruszka z jedynki - on owszem je. Ale serca, convalescensa ... takie rzeczy. Gdyby go karmić takim jedzonkiem to byłaby szansa, żeby się szybciej podpasł ... Na serca to się dosłownie rzucił. Ale do schroniskowego żarcia to on chyba większego zapału nie ma.
W dwójce wygłaskałam jakimś cudem Niki, reszta konsekwentnie spylała. Ardena mnie obsyczała, gdy wg niej zbyt blisko podeszłam. Potem sobie pomyślałam, że pewnie prosiła mnie o przekazanie światecznych życzeń dla cioci Etki, co niniejszym czynię
W szpitalu kotów niewiele, ale te co są, to bidy bidniaste

.
Jest ta czarna kotunia z zapaleniem płuc, słaba, ale wyglada, że jest trochę lepiej, dr Asia o nią dba, my z Magic wyczyściłyśmy jej wczoraj oczka, oczyściłyśmy nosek i psiknęłyśmy euphorbium. Może chociaż przez krótki czas lepiej się jej oddychało. Jest Węglareczka z Zalotką. Zalotka jako tako, ale węglareczka nie za ciekawie

. Jest ten kocurek krówkowaty, o którego pytała Tillibulek i ten niewidomy - biedne bardzo, dostają kroplówki. Z lżejszych przypadków to Jazz, Bławatka (ma niedługo pójśc na boks) i duży czarny kot/kotka ze świerzbem na głowie. Miły, wystraszony, leży w kuwecie. Jak mu się to świerzbisko wyleczy, odchucha to będzie z niego fajny, adopcyjny kot.
W szpitalu jest też Sammi, mój ulubieniec, ciemny buras z gojącym się świerzbem. Długo go szukałam, okazało się, że zabunkrował się w tym małym, drewnianym domku, boi się bardzo, ale nie jest abolutnie agresywny. Muszę nad nim popracować, kochany kocio z niego tylko wystraszony.
- wymiziałyśmy największe bidy, starałyśmy się, żeby każdy dostał swoją porcję głasków.