mały fotoreportaż z dzisiejszego karmienia. na szczęście deszcz nie przeszkodził się najeść, spadł dopiero, jak wracałam do domu

muszę z dumą wyznać, że koty przestały już mnie poważać. zwłaszcza te z górki - słyszą mój głos, bez żadnego kiciania i zbiegają się. za każdym razem jest coraz ostrzej. dzisiaj już miałam wrażenie, że z niecierpliwości i głodu zjedzą mnie żywcem. TŻowi zleciłam trzymanie kociastych na dystans ode mnie, bo baranki mi wpychały prosto w puszkę. nie dość, że nie sposób wycelować tak z mokrym do miski, to jeszcze strach, że narwany baran się skaleczy o ten ostry metal. hienki cmentarne:
[foto usunęłam - F.] (tam po lewej pięknie maluje się biała łapka z czarnym paluchem kota z czarnym nochalem

miałam go za nieśmiałego, ale ostatnio nawet on wydziera się na mnie wysokim głosikiem

)
specjalistą w wybarankowywaniu puszki z rąk jest pan ślepcio.
on też jest najodważniejszym i chyba najbardziej respektowanym teraz kotem na górce, jest miiizziiiaaasty

myślę, że byłby gotowy do adopcji od zaraz. jest też całkiem wypasiony, zamglenie na jednym oczku jest już chyba dawno zaleczoną i zapomnianą sprawą. tak wygląda podczas ablucji:

miziankowe jest jeszcze czarne pumiszcze z mocno przyciętnym uchem. jej ulubione zajęcie to zajmowanie centralnego punktu ścieżki w formie placka:

to urodziwe dziewczę stacjonuje zawsze przy kościele. nie spoufala się ze mną.[a propos -rzadko się zdarza, że tam nic nie ma. a dzisiaj tylko ogryzek parówki i kłąb os]:
[foto usunęłam - F.]
buraczkowy bliźniak - Szkieletorek

może nazwijmy go Porek?



- outsider

i na deser - młode piękne trójkątne seledynowookie coś:

to chyba to dzikie - nowy nabytek? facet czy babka?