Mało kto wie ale tak ze 30lat zajmuję się bezdomnymi zwierzętami,spotkałam w tym czasie różnych ludzi i byłam w różnych sytuacjach ale takiego szamba jak na miau to nie ma nawet tu,u mnie w mojej pipidówie

To jest forum pro zwierzęce ale one stało się raczej "od zwierzęce"...Są sytuacje na miau,które przerażają i odrzucają od forum,zniechęcają,załamują,wkurzają itp....Dochodzę do wniosku,że przebywanie na miau zaczyna mnie męczyć i dołować i to nie ze względu na tragedię zwierząt a z powodu panującej wścieklizny u niektórych uczestników forum;muszę ratować swoje zdrowie psychiczne bo jeszcze trochę a zacznę wierzyć,że :
-zasady,którymi kierowałam się przez te wszystkie lata,nie maja sensu;
-że przytulne,miłe wnętrze,pełne zabawek i drapek,mięciutkich kocyków i posłanek jest niczym w starciu z pustym,szarym pomieszczeniem z gołym betonem ale za to ogrzewanym podłogowo;
-że moje poświęcenie dla zwierząt,podporządkowanie życia dla pomocy tym braciom naszym mniejszym jest głupie jeśli nie mam "prywatnego" weta,który jest na każde moje zawołanie i jeśli skinę władczą dłonią rzuca sterylkę innej kotki i leci jak pies,tam gdzie rzucę mu kość;
-boję się,że stanę się zgorzkniała i zawistna tak jak niektóre "ważne" forumowiczki i ich "przydupasy";
prawda,robiłam a raczej próbowałam zrobić sobie urlop od miau już kilka razy ale muszę tu wejść bo mam bazarki,bo ważna jest operacja Nero,bo trzeba zobaczyć co u Brysia czy blokersów CA i zawsze wpadnie w oko jakiś krzyczący tytuł jak choćby "5 persów";
i piszesz,przejmujesz się choć i tak całego świata nie uratujesz a nawet to co uratowałeś to miałowicze zbrzydzą,obrażą,zminimalizują,zdeprecjonują a nawet nazwą twoją pomoc szkodą i zrobią ankietę o tym ...
30 lat mojej pracy to szmat czasu-czasu walki z ciemnotą mieszkańców mego miasta,z ich nieczułością i obojętnością na los zwierząt....
30 lat mojej pracy to kawał czasu-czasu żalu i płaczu,że za póżno,że za mało,że samotnie...
30 lat pracy to też jednak wiele satysfakcji,radości i spotkań z fajnymi ludżmi....
niczego nie żałuję-ani czasu,ani ogromnych pieniędzy włożonych w pomoc zwierzaczkom,ani ran odniesionych "w boju" ani zmęczenia i nie przespanych nocy;
żałuję tylko jednego-że nie jestem bogiem wtedy mogłabym szybciej,lepiej,więcej jak w komunizmie....
idę na urlop i odwyk od miau...mam nadzieję,że uda mi się zwalczyć moje uzależnienie i znowu zacznę żyć w radości z pomocy dla bezdomnych zwierząt bez obawy,że wezmą mnie pod lupę "jednostki specjalne"...