W tym kraju nic nie działa tak ja powinno. Jak mówiłam nie jestem w stanie się w tej chwili tym zająć. Mam chorego tymczasa (oraz dwa zdrowe) właśnie zwalniają mnie z pracy, a weterynarz wbił sobie do głowy, że jestem jakąś fundacją i nie tylko wydzwania do mnie ciągle z radosnymi wiadomosciami o kolejnych kotach, które powinnam przygarnąć, ale wręcz wysyła mi do domu ludzi z takimi kotami

Tych lekarzy tam jest w przychodni około 6 sztuk i wszystkim po kolei tłumaczę, że nie jestem fundacją i nie uratuję wszystkich kotów w mieście

a jak skończę jedna kolejke tłumaczenia, to natychmiast zaczynam od nowa

Przyszła też do mnie pani z kotem, którego mam wziąć, bo ona go uratowała, ale jej syn ma alergię i teraz ona nie ma z nim co zrobić

Pani nie przyjmowała do wiadomości, że ja tez nie mam z nim co zrobić, że mam w domu aktualnie pięć kotów. Ona mnie błaga żebym jej pomogła.... Normalnie się uniosłam i ją w którymś momencie zjeb...ją jak małego króliczka, bo nie chciała odpuścić.

Mam dosyć...
