Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
yanachaska pisze:O Matko Boska, ja jestem z Serocka, nie wiedziałam nic o tej pani.
Niestety, ze względu na obecne miejsce pobytu nie wspomogę fizycznie, ani DT, ale chętnie wesprę finansowo. Tylko nie mogę w pierwszym poście się połapać, na jakie konto mam przelać. Prześlijcie mi, proszę, dane do przelewu (krajowego, więc nie potrzebuję Swiftu).
Makabra jakaś. Domyślam się, że miejscowy wet Czarek nie wykazał zainteresowania....
danka05 pisze:Agneska pisze:nie wiadomo, które są biedniejsze - czy maleńkie słabe kociaki czy stare chore
Niestety uważam że stare i chore mają trudniej bo kociaki są w czystym kojcu u ludzi, którzy dołożą wszelkich starań o ich zdrowie i los na przyszłość.
Agneska pisze:bkcustoms pisze:p.s. dopiero dzisiaj po mojej pierwszej większej akcji zrozumiałem co tak naprawdę robi moja żona dla tych biednych zwierząt (oczywiście nie tylko ona) i wielki szacun za to co robi i jak tylko będę mógł to będę jej pomagał
A ten cytat z Ciebie już tu pozostanie. Przepadłeś.
Ja tak w sprawie "dorywczej pomocy transportowej" - yanachaska jest z Sierocka i może zostali tam jacyś jej fajni znajomi z samochodami, którzy czasami mogliby pomóc w podwiezieniu kotów do lecznicy????
bkcustoms pisze:OK., troszkę ochłonełem po emocjach związanych z widokiem kotów mieszkających w tym domu. Rozumiem, że wielu z Was pisze, że to makabra, zbrodnia, ludzka głupota, ale trzeba też troszkę spojrzeć na to z innej strony. A mianowicie z jakiej? Z takiej, ze można wspólnymi siłami i niewielkim nakładem finansowym stworzyć normalne warunki dla tych kotów, które tam powrócą.
Zapytacie teraz o czym mówię. Więc wyjaśniam. Wystarczyło by zebrać się w 6 dziewczyn, 2 chłopaków i w bardzo prosty sposób wysprzątać to porządnie, powstawiać siatki w okna, przenieść domek, który został stworzony na posesji dla kotków (zmieści się tam ok. 30 sztuk).
Nie wieżę że nikt w domu nie posiada kawałków desek, pali o długościach ok. 1,5 metra. Siatkę oczywiście trzeba było by zakupić, ale po za tym zaciśnięcie zębów, troszkę sprzętu i ten dom był by może nie rajem, ale ostoja dla tych biednych kotów. Trzeba wziąć pod uwagę fakt iż nie jest to domek o pow. 20m kwadratowych, tylko dom o pow. ok. podejrzewam min. 120 m kwadratowych, a znam takich co trzymają w bloku w kawalerce po 30 kotów, więc diametralna różnica, kobieta jest chętna na współpracę, da się z nią racjonalnie porozmawiać, to że pewne rzeczy do niej nie docierają; trzeba to zrozumieć, ona ma ok. podejrzewam 60 lat więc była inaczej wychowywana, w tamtych czasach liczyło się uratowanie zwierzęcia przed zamarznięciem a nie myśl o nie rozmnażaniu się, nie jest to kobieta która (przepraszam za wyrażenie) śmierdzi, nie da się z nią porozmawiać, wręcz przeciwnie, uważam że może nie dba o siebie ale chodzi „czysta”
Ale się rozpisałemmam nadzieję, że po krótce przedstawiłem obraz moich przemyśleń, w każdym bądź razie jeśli znajdą się chętni do pomocy to ja z radością tam wrócę i postaram się stworzyć normalne warunki tym kotom. Sprzęt jaki tam jest potrzebny również posiadam.
Potrzebne rzeczy:
1. deski, pale o min dł. 1,5 metra
2. siatka ogrodzeniowa z małymi oczkami
3. zszywki do tackera
4. gwoździe
5. wkręty do drewna
6. chęci
To pisałem ja „mistrz kierownicy”![]()
p.s. dopiero dzisiaj po mojej pierwszej większej akcji zrozumiałem co tak naprawdę robi moja żona dla tych biednych zwierząt (oczywiście nie tylko ona) i wielki szacun za to co robi i jak tylko będę mógł to będę jej pomagał
Pozdrawiam wszystkich
Jana pisze:Agneska pisze:Jana pisze:Te koty tam wróciły zaraz po operacjach? Kotki też?
Jana, koty są domowe, niewychodzące.
Koty wróciły do domu, do wysprzątanej sypialni pani Magdy.
A czy ta pani odpowiednio i szybko zareaguje w razie jakichś (tfu tfu) komplikacji?
Agneska pisze:Pani Magda dzwoni do mnie dosyć często. Często z pytaniami z dziedziny weterynariigdzie nie poczuwam się do wiedzy wystarczającej do udzielenia sensownej odpowiedzi.
Z drugiej strony, potrafi sama robić zastrzyki, podawać leki, ma wieloletnie doświadczenie.
Problem polega na tym, że dom jest położony na przepięknej działce nad Narwią, wśród kilku letniskowych domów. Za totalnym zadupiu. Niestety, sąsiedzi nie są przyjaźni. Samochodu nie ma, transportu też. Pozostaje taksówka do Legionowa, co nie jest możliwe, jak brakuje pieniędzy.![]()
Zapewne przyjęty przez nas sposób rozwiązania problemu mnożenia się tam kotów nie jest najlepszy, ale nie był w naszym zasięgu żaden lepszy.
garraretka pisze:Nic się nie da zrobić z tym chorym kocurem? Przecież to jakiś koszmar. Pisaliście, że owa Pani jest skora do współpracy - jeśli nie chce kocura oddać to może się zgodzi na leczenie go, jeśli będzie miała pewność, że on do niej wróci?
_kathrin pisze:
Lecz obawiam się, że dla niego najlepszym rozwiązaniem byłoby skrócenie cierpienia![]()
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 156 gości