iza71koty pisze:NOT pisze:P.Izo, a jak czuje się chora Cycatka u Pani w domu?
Czy leki zaczęły już działać? Czy ma mniejsze gruczoły? Czy już lepsze samopoczucie?
Takie zapalenie gruczołów mlecznych jest bardzo niebezpieczne, gdyż grozi powstaniem ropnych wrzodów i koniecznością interwencji chirurgicznej.
Przy okazji chciałam powiedzieć, że rozmawiałam z kobietą po drugiej stronie szosy.
Powiedziała, że nic się u niej nie zmieniło i jak zwykle wszystkie 11 jej kotów siedzi u niej przed domem + dochodzi w porze karmienia kilka stałych bywalców. Policzyłam u niej koty i mogę to potwierdzić.
Ostatnio odrobaczała, dawała witaminy w proszku do karmy oraz zmieniła karmę i widać pierwsze efekty, gdyż kociaki mają lepsze futerka.
Wcześniej doradziłam jej, aby zamiast mokrej karmy psiej dawała chrupki dla kotów, gdyż zawiera taurynę niezbędną dla kotów (tak powiedziała wetka).
Poza tym ona codziennie gotuje korpusy z makaronem i warzywami.
Zatem jej koty nie mają powodu, aby przenosić się na Pani stołówkę.
Wynika z tego, że te nowe koty, które pojawiły się u Pani są najprawdopodobniej uciekinierami z jakiegoś opuszczonego terenu.
Więc tak. Obejrzałam wczoraj te koty co są nowe.A nawet widziałam jak dwa z nich ida chodnikiem prosto od tej kobiety. Do miejsca w którym ja karmię mają zaledwie kilka metrów. Trzy z nich mają nadcięte uszka bo wczoraj je obejrzałam dokładnie.Nie wiem czy szary ma nadcięte uszko bo jednego uszka prawie nie ma. Ono jest takie całe pomarszczone. Byłam kiedy było jeszcze widno.Jeden z tych kocurków jest pomimo kastracji agresywny i goni inne koty od jedzenia zwłaszcza Dominika i Puchacza, który jest teraz okropnie zestresowany.Nie wiem jak karmi ta Pani i czy opowieści o gotowanych korpusach to prawda , ale cos widać musiało ulec u niej radykalnej zmianie skoro przyszły i rzucają sie na wszystko włącznie z puszkami gorszej jakości.Wiem natomiast jaka była sytuacja kiedy u niej byłam ponad rok temu zanim ją namówiłam na sterylki i kastracje ,w których jej pożniej pomagałaś. Koty miały fatalne futra, były wzdęte od robakow, zaropiałe i kichające.Miski brudne. W budzie stare posłanie. Powiedziałam jej o sterylkach, odrobaczaniu. Dałam kilka styropianowych budek. Dałam koce.Prosiłam o ofoliowanie budek przed wilgocią. Ale chyba nikt nie znalazł czasu.No ja niestety nie miałam foli.Co do karmienia to widziałam wtedy zapas psich Bobików wiec nie wiem jak karmi.Wiem że kociaki wcześniej nie przychodziły a teraz idą masowo. Wiec coś musi jednak w tym być.....
Pani Izo, to nie tak. Będę jej bronić, bo kobieta stara się jak umie.
W tym i w ubiegłym roku wszystkie sterylizowane koty dostały u weta w TOZ-ie Stronghold (przeciw pasożytom zewn., wewn), za który ona zaplaciła.
W tym roku były odrobaczane Pratelem.
To koty póldzikie, od dzikich kocic z działek. Część z nich łapana była do weta na pułapkę. Zadomowiły się na jej ogromnym terenie tylko dlatego, że ona je karmi 3 razy dziennie. Futra miały brzydkie, bo karmiła w dzień głownie psią karmą + wieczorem gotowanymi korpusami z makaronem.
Widocznie brakowało im jakiś składników (aminokwasów i innych).
Teraz zamiast psiej karmy wykłada kocie chrupki.
W ubiegłym roku część kotów była chora na kk i ta pani podawała im antybiotyki w jedzeniu. O zakraplaniu oczu nie mogło być mowy, bo są to koty płochliwe, uciekające.
Teraz nie widziałam ani jednego, chorego kota.
Koty te śpią w różnych miejscach. Widziałam w drzwiach magazynu wycięty otwór, aby mogły tam wchodzić.
Kocie życie byłoby piękne, gdyby wszyscy karmiciele tak starali się jak ona.
Koty sa karmione regularnie, w karmie dostają witaminy, wszystkie wysterylizowane, wykastrowane, (nawet kilka kotów od sąsiadów zostało podciętych), odrobaczone, leczone w miarę potrzeby. W ubiegłym roku udało jej się wyadoptować ponad 10 małych i podrośniętych kociaków.
W tym roku podawała Proverę dochodzącej, dzikiej kocicy. Mimo to Cwaniara okociła się i jak co roku przyprowadziła maluchy chore na kk.
Kobieta prosiła mnie o zabranie kociaków, gdy tylko uda się jej upolować maluchy.
Czy można od niej więcej oczekiwać?
Na to, że koty te wędrują wieczorem do Pani na gotowaną rybkę ona już nie ma wpływu. Żaden z tych kotów nie jest jej domowym kotem.
Podejrzewam, że część tych kotów hasa nie od dziś na terenie, gdzie Pani obecnie karmi.