O 1 w nocy Bruc miał duży atak. A teraz na razie spokój.
Edit: Dopisuję szczegóły.
Wczoraj wieczorem Brucek okazywał nam wielką życzliwość i przywiązanie. Bardzo się tulił, mruczał i stawał wręcz na głowie. Poszedł spać na mnie, jak zwykle ostatnio

O 1 w nocy zawołała mnie Anja mówiąc, że u Brucka zaczął się atak. Zajęliśmy się kotem próbując go trochę przytrzymać, żeby nie obijał się o rzeczy naokoło. Był to duży atak wraz z sikaniem. Miałem potem wrażenie, że Bruc dość długo dochodzi do siebie po tym ataku (choć Anja mówi, że wg niej długo nie było). Oczywiście zaraz po tym był strasznie głodny. Rano nie znalazłem w kuwecie żadnej kupy i nie wiem, czy coś robił w nocy. Może już nie ma takich kłopotów żołądkowych, w każdym razie obyło się również bez wymiotów. Na śniadanie zjadł swoją konserwę i dostał leki

Gdy wychodziłem, leżał sobie na kanapie i odpoczywał. Przy każdym zaglądnięciu do niego zagadywał do mnie i mruczał przy głaskaniu. Widać jednak było, że ma taki zmęczony pyszczek.
Pozostałe koty trzymają się dzielnie. Jeśli dobrze pamiętam, to Misio przyglądał się atakowi Brucka stojąc koło mnie. Misiek rano upolował sobie muchę, która jakimś cudem się zachowała

Sprzątnął ją sprzed nosa Wodzowi i Hrupce
