Pomoc dla szczec. karmicielki - ponad 100 kotów

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 10, 2008 10:03

agiis-s pisze:e-dita weź się nie odzywaj bo mi niedobrze



:? 8O
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 11:19 Pomoc dla szczec. karmic. - przeciwko sterylizacji

Nie wiem czy dobrze rozumiem-sadząc z tytułu wątku- ktoś jest przeciwny sterylizacji.
Kto?
Elżbieta
 

Post » Wto cze 10, 2008 11:23

kya pisze: To nie sa moje koty ,nie jestem ich opiekunka i nigdy
nie mowilam ,ze będę platac się po osiedlu i lapac koty . Jak koty sa glodne to je karmie ,jak upal zanosze wode ale nie mam obowiazku sterylizacji ich


Mamy jasność, że nie o niemożność chodziło - to chyba już tytułem podsumowania tej przykrej sytuacji
Nawet agresja i groźby nie spowodują, że sensownym i odpowiedzialnym i dobrym dla kotów, modelem opieki przestanie być karmienie + zapobieganie rozmnażaniu.

Saranno, podtykasz smakołyki kotom i wierzę, że teraz starałabyś się wysterylizować dokarmianą przez siebie kotkę :)

Teraz już przecież wiesz, że mogłabyś liczyć na pożyczenie sprzętu, że zabiegi są darmowe, że warto i dla zdrowia kotki i z powodu kociaków - pisałam Ci, że niestety potomstwo tej kotki ginęlo na rynku, w piwnicach, sama wzięłam na tymczas młodego kota z tych okolic - niestety zmarł u mnie w domu :( , p. Iza również tymczasowała kociaki, dla których szukaliśmy potem domu.
Koszty "innej postawy", o której piszesz, ponoszą właśnie takie kociaki i inne koty :(
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 11:28 Re: Pomoc dla szczec. karmic. - przeciwko sterylizacji

Elżbieta pisze:Nie wiem czy dobrze rozumiem-sadząc z tytułu wątku- ktoś jest przeciwny sterylizacji.
Kto?


No właśnie w tym cały problem, bo teoretycznie wszyscy sterylizację popierają (nawet poprzez wspieranie zakupu sprzętu ułatwiającego sterylizację dla innej karmicielki) , a praktycznie "karmicielka nie ma obowiązku", "karmicielka nie musi" i kocięta się rodzą.
Oczywiście, że nie ma obowiązku, ale to, że nie ma obowiązku nie znaczy, że nie trzeba tego robić.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 11:35

agiis-s pisze:e-dita weź się nie odzywaj bo mi niedobrze


yyyyy...czy Ty masz 10 lat?? 8O

agiis-s nie znize sie do Twojego poziomu - nigdy nie upadne tak nisko, ale po co mnie obrazasz??

radzilabym sie zastanowic, bo zdaje sie ze troszke sie pogubilas w tym wszystkim i przestalas panowac nad soba...


kotalizator, przykro mi :?

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 11:50

Myślę, że na tym powinniśmy skończyć, ewentualnie założyć wątek pt. "Karmicielka nie ma obowiązku zapobiegać rozmnażaniu".
To jest wątek karmicielki, która do sterylizacji ma jednoznacznie pozytywny stosunek - i teoretycznie i praktycznie.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 12:18

Nie jestem fanką pogrubień, ale tym razem skorzystam -
Ten wątek poświęcony jest organizowaniu pomocy dla ponad setki kotów, które p. Iza karmi każdego dnia i dba o to, żeby się nie rozmnażały.
Proszę o uszanowanie tego.




Aby ułatwić powrót do sprawy jaką zajmujemy się w tym wątku, wklejam Wam coś, co pewnie część z Was czytała na początku pierwszej części wątku, ale część może nie, bo dołączyła do nas później.

Proszę o kilka spokojnych oddechów
i miłej lektury :)




"Wielu z Was pewnie zadaje sobie pytanie na temat tego, co skłoniło mnie do podjęcia decyzji o opiece nad kociakami.
Niektórzy z Was zastanawiają się pewnie, nad tym jak to się stało i dlaczego, że jest ich teraz taka duża ilość.
Pragnę na wstępie powiedzieć, że ta ilość kotów, którą się opiekuję nie ma praktycznie żadnego związku z niekontrolowaną rozrodczością populacji.
Sterylizacja jest przeprowadzana przeze mnie od lat, tzn. od początku kiedy tylko uzyskałam taką możliwość.
Wcześniej podawałam kotkom proverę, aby uniknąć niepotrzebnych ciąż.
W chwili obecnej moją ogromną podporą jest p. Jacek, który bardzo mi w tym pomaga.
Czasem kiedy mi już brakuje cierpliwości (bo kotka jest bardzo dzika) i trzeba ją złapać na klatkę-pułapkę i z kotem dzieją się różne stresujące rzeczy, to p. Jacek wykazuje ogromną cierpliwość, uspokaja mnie i doprowadza do szczęśliwego zakończenia sprawy.
W ubiegłym roku wysterylizowaliśmy dużą ilość nowych kocic z mojego terenu.
W chwili obecnej na sterylizację oczekuje około 12-14 kotek i są to kotki większości przypadków nowe, które niedawno dołączyły do innych.

Na początku pod moją opieką były pojedyńcze grupy kociaków, czasem pojedyńcze sztuki. Z czasem dołączały do nich inne. Przychodziłam i widziałam, że są, że czekają, co rusz pojawiał się ktoś nowy.
Różnica polega na tym, że na samym początku, to ja znajdowałam te biedne, chore, na granicy śmierci głodowej istoty, a teraz jeśli jakiś nowy kot jest głodny, to on znajduje mnie.
W miarę upływu czasu docierałam do nowych miejsc, czasem przez przypadek po drodze trafiałam na jakiegoś bidula - szłam więc tam następnego dnia i on czekał.
I tak to się chyba zaczęło, a że koty (oczywiście nie wszystkie) w grupie czują się pewniej, zaczynają tworzyć tzw. kolonie, czyli grupy spotykające się głównie przy jedzeniu, czasem przebywają blisko w swoim otoczeniu lub korzystają ze wspólnych schronień , to powstały grupy kotów, najpierw kilka, a potem kilkanaście.
W chwili obecnej jest kilka grup, jednak większość to koty pojedyńcze lub żyjące w jakichś parach. Do każdego z nich muszę codziennie dotrzeć , bo każdy z nich na mnie czeka.

Sama często zastanawiałam się nad powodem tego, że w moim życiu stało się tak, a nie inaczej. Bo nie ma co ukrywać, że oprócz wielkiej miłości i pasji, jest też druga strona – jest po prostu bardzo ciężko.
Codziennie muszę pokonywać taką ilość kilometrów (na nogach i rowerem), że wieczorem, jak już usiądę, to ciężko jest mi już wstać. Nogi są jak z ołowiu, a tu jeszcze w domu kupa roboty, bo przecież też są koty, trzeba posprzątać, zrobić kuwetki, dać kolację.

Pamiętam, że będąc dzieckiem nie umiałam przejść obojętnie wobec żadnego proszącego o pomoc stworzenia.
Tak więc przynosiłam coś małego, biednego pod kurtką czy sweterkiem..
Nie chciałabym do tego wracać, ale powiem Wam, bo to jest ważne: w domu było źle, bardzo źle, była też duża bieda.
Myślę, że te sprawy bardzo we mnie utkwiły i stąd moja ogromna wrażliwość na ból, cierpienie i głód.
Pewnie gdyby moje życie potoczyło się inaczej, to może byłabym kimś innym.
Może potrafiłabym przejść obojętnie obok zmarzniętego, wygłodniałego kociaka.
Może...
Nie wiem.
Teraz już tego nie potrafię.
Dużą, radykalną zmianą i przełomowym momentem, który przesądził chyba o wszystkim był dzień, w którym mój mąż trafił do szpitala.
Byłam wtedy na skraju załamania nerwowego.
Mąż przeszedł wtedy bardzo poważną operację i tylko o mały włos uniknął śmierci.
Byłam okropnie rozbita.
Kiedy codziennie szłam na autobus, mijałam grupę kociaków. Codziennie były potwornie głodne. Wskakiwały na nogawki spodni i pięły się do góry, żeby tylko dostać cokolwiek do jedzenia.
Zauważyłam, że ludzie, którzy tam są i mieszkają, nie zwracają na nie uwagi, wręcz przeciwnie – wygłodniałe kociaki wzbudzały ludzką złość.
Dotarłam też do budynków, które były w trakcie, lub tuż przed rozbiórką. Tam też były koty, głodne, często chore (jadły byle co, albo nic i chorowały).
Jakieś babcie karmicielki, które wcześniej tam były, to albo się wyprowadziły do nowych mieszkań, albo po prostu poumierały. A koty zostały. I wtedy pojawiłam się ja.

Zauważyłam, że środowisko ludzi było negatywnie nastawione. Raz, że kotów było za dużo (ale nikt wcześniej nie zadbał o to, żeby było inaczej), dwa, że się mnożą, trzy, że są chore i cztery, że chcą jeść.
Tak więc wzięłam na swoje barki to wszystko, tylko po to, aby ratować te biedne istoty, żeby dać im szansę na życie w tych trudnych warunkach.
Poprawia ich zdrowia była widoczna w niedługim czasie, odkąd tylko kociaki zaczęły codziennie dostawać sporą porcję świeżego jedzenia. Przestały ludziom rzucać się w oczy, grzebać w śmietnikach (w których i tak niewiele było), bo miały mnie i czekały już tylko na mnie.
Następnie była sterylizacja i opieka weterynaryjna, w konsekwencji czego, myślę, ze nastawienie ludzi pewnie uległo zmianie, tyle, że teraz one wszystkie są na mojej głowie.

Cieszę się, że choć one, a w końcu jest ich jednak bardzo dużo, mają jako taki przyzwoity los, pełne brzuszki i trochę spokoju od ludzi.

Tak czy inaczej, wracając do tematu, mój stan w okresie kiedy mąż był w szpitalu, był fatalny.
Ciężko mi było pozbierać się z tym wszystkim i bardzo źle to wszystko znosiłam.
I wtedy właśnie pojawiły się „One”.
Te biedne, wygłodniałe, wystraszone, proszące o jedzenie i trochę uwagi, stworzenia.
Wtedy poczułam w sobie jakąś moc i siłę i wiedziałam, że o ile nie mogę pomóc mężowi, bo o tym decydowało tylko przeznaczenie i lekarze, to mogę zrobić coś dla tych biedactw.
I od kiedy poczułam, że jestem im bardzo potrzebna, wracała chęć i siły do życia.
Nie poddałam się.
Myślę, że z mojego załamania wyciągnęły mnie kociaki.
To one dały mi siłę i wiarę, że będzie dobrze i mąż wróci do zdrowia.
Dziś mogę tylko powiedzieć, że jestem im ogromnie wdzięczna.
Chyba od tego momentu stały się moja wielką pasją.
"
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 12:34

Czy pani Iza ma jeszcze jakies zapasy karmy?

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 13:49

kotalizator pisze:
kya pisze: To nie sa moje koty ,nie jestem ich opiekunka i nigdy
nie mowilam ,ze będę platac się po osiedlu i lapac koty . Jak koty sa glodne to je karmie ,jak upal zanosze wode ale nie mam obowiazku sterylizacji ich


Mamy jasność, że nie o niemożność chodziło - to chyba już tytułem podsumowania tej przykrej sytuacji
Nawet agresja i groźby nie spowodują, że sensownym i odpowiedzialnym i dobrym dla kotów, modelem opieki przestanie być karmienie + zapobieganie rozmnażaniu.

Saranno, podtykasz smakołyki kotom i wierzę, że teraz starałabyś się wysterylizować dokarmianą przez siebie kotkę :)

Teraz już przecież wiesz, że mogłabyś liczyć na pożyczenie sprzętu, że zabiegi są darmowe, że warto i dla zdrowia kotki i z powodu kociaków - pisałam Ci, że niestety potomstwo tej kotki ginęlo na rynku, w piwnicach, sama wzięłam na tymczas młodego kota z tych okolic - niestety zmarł u mnie w domu :( , p. Iza również tymczasowała kociaki, dla których szukaliśmy potem domu.
Koszty "innej postawy", o której piszesz, ponoszą właśnie takie kociaki i inne koty :(

Jasnosc to ty masz dziewczyno ale dosc pomroczna albo duze problemy z czytaniem ze zrozumieniem tudziez jestes bezczelna jak wspomnialam wczesniej. NIGDY nie mowilam ,ze jestem przeciwna sterylizacji ,ale ze wzgledu na warunki roznorodne ( o ktorych wczesniej pisalam) nie jestem w stanie tego robic . Jesli tego nie rozumiesz a najwyrazniej NIE( lub probujesz odwrocic kota ogonem ) to zamilcz w koncu na moj temat.

kya

 
Posty: 6513
Od: Śro mar 14, 2007 17:09
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 13:55 Re: Pomoc dla szczec. karmic. - przeciwko sterylizacji

Elżbieta pisze:Nie wiem czy dobrze rozumiem-sadząc z tytułu wątku- ktoś jest przeciwny sterylizacji.
Kto?

NIKT Elzbieto tylko szanowna kotalizator nie widzi w nas ludzi a jedynie maszynki do pieniedzy i wycinania jajnikow .Ona spelnia swoja misje Matki Teresy cudzymi rekami nie liczac sie z tym ,ze ktos czegos nie moze .

kya

 
Posty: 6513
Od: Śro mar 14, 2007 17:09
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 14:45

kya pisze:Kurcze....wiecie co? Nieźle nam to wychodzi;)))
Kotalizator jestes swietnym szefem :ok:


hmmm, to jak to jest? :roll:


Kya, po co w takim razie ta agresja i jadowite posty? przeciez wiesz, ze nikt nie chcial Cie obrazic a Ty drazysz i bruzdzisz. Po co takie kapiace jadem wpisy na tym watku?

Jezeli chodzi o temat sterylizacji, to wszyscy jestesmy za, tak?
Zle sie stalo, ze sie okocily kotki, ktore dokarmiasz - dobrze, ze zostana wysterylizowane. Kotalizator napisala, ze mozna bylo temu zapobiec - i ma racje, mozna bylo.
Czasem trzeba przyjac krytyke lub przyznac sie do bledu, pomyslec trzezwo- emocje rzecz ludzka, ale wazne, zeby sie nie zaperzac, bo moze osoba ktora nas krytykuje ma chociaz troche racji i warto jej wysluchac...

e-dita

 
Posty: 3477
Od: Śro lip 11, 2007 12:41
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 17:16

e-dita...moze raczej przeczytaj wszystko od poczatku ? Czy nie widzisz co wypisuje kotalizator o mnie? jeszcze troche a porowna mnie do babci z ciemnogrodu . Postaw sie w mojej sytuacji i poczytaj wtedy co pisala to moze zrozumiesz ,ze mam prawo byc wsciekla . Nie raczyla sie nigdy z nami spotkac ,kazde zaproszenie ignorowala a jednoczesnie zachowuje sie jakby lepiej mnie znala niz ja sama . Ja jej tlumacze jak krowie na rowie ,ze nie mam miejsca ,nie mam pieniedzy na taxi a fizycznie szwarzenegerem nie jestem a ona ,ze jej TZ zna takie przypadki gdzie ludzie tramwajami woza klatki .No nie trafilby cie szlag? Nie mam 15 lat i nie jestem otoczona wianuszkiem kolezanek z wolnymi piwnicami .Pracuje w zamknietym gronie ludzi i wiem co kto moze albo kto moze pomoc. Jej zachowanie jest dziecinne bo nie zna zycia a mentorstwo wkurza mnie . Do domu obcych kotow nie bede sciagac bo juz mam 2 wlasne i nie bede ryzykowac ich zycia i zdrowia zarowno psychicznego jak i fizycznego. czy to tak ciezko zrozumiec? czy trzeba zaraz mnie obrazac i karcic jak smarkacza? W mojej obronie staja osoby ,ktore znaja mnie osobiscie i potrafia zrozumiec ,kotalizator nigdy nie pofatygowala sie zeby kogokolwiek z nas poznac .Jestesmy dla niej wylacznie anonimowymi nickami wiec trudno oczekiwac empatii z jej strony.
Nie popelnilam zadnego bledu ! Kotalizator od poczatku wiedziala ,ze sama kotow nie wysterylizuje. jej TZ obiecywal pomoc w blizej nieokreslonej przyszlosci ze wzgledu na nawal sterylek u p.Izy . Czy kotka zostanie wysterylizowana nie wiem ....jesli osoba ,ktora obiecala mi pomoc pomoze to tak jesli nie to ja tego nie zrobie . I tyle na ten temat .Od zimy wypytuje rozne osoby kto moglby pomoc mi ale kazdy ma swoje koty i sprawy .Co mi po samej klatce lapce skoro jej nie przeniose ( wolno mi nosic max 2 kg) i nie zawioze do lecznicy bo nie mam czym? Gdzie pozniej umieszcze kotke ?
Nie jestem zjadliwa,odpieram wylacznie bzdury ktore wypisuje o mnie kotalizator.

kya

 
Posty: 6513
Od: Śro mar 14, 2007 17:09
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 21:33

Widzę, że jednak znowu muszę się odezwać w sprawie innej niż sprawa p. Izy...

kya -
po raz kolejny sprowadziłaś do tego wątku duże nieprzyjemności,
po raz kolejny z powodu Twojego zachowania czy postępowania powstały pomiędzy ludźmi konflikty,
po raz kolejny zachowujesz się agresywnie, łamiąc normy kulturalnego zachowania i kulturalnej rozmowy.

Po raz kolejny wyrażasz się o mnie źle, tym razem zwracając się do e-dity.

Co do spotkań, to kultura wymaga, żeby dać komuś możliwość nieskorzystania z zaproszenia i uszanować ewentualną odmowę, bez zmuszania odmawiającego do podawania powodów odmowy i bez traktowania odmowy jako obrazy - zwłaszcza jeśli nie jest się z kimś blisko.

„Ignorowała”, „nie pofatygowała się”, „nie raczyła”, "jak krowie na rowie", zarzucanie bezczelności, dziecinności, braku empatii – - po raz kolejny używasz wobec mnie dość mocnych słów, nieadekwatnych do sytuacji, które, jak przypuszczam, mają na celu zdyskredytować, ośmieszyć i poniżyć mnie,
Zarzut, że traktuję osoby, które wspomagają koty pod opieką p. Izy, jak „maszynki do pieniędzy” też przecież na celu ma tylko i wyłącznie obrażenie mnie.
Są to złośliwości, których nawet nie starasz się ukryć.

Sama, brutalnie wręcz, domagasz się i żądasz szacunku, a wobec mnie nie masz go za grosz, obrażasz mnie od swojej pierwszej wypowiedzi.
Czy uważasz, że szacunek można zyskać siłą, obelgami?
Czy naprawdę nie można Tobie zwrócić uwagi, wytknąć niedociągnięcia, czy nawet skrytykować, tylko dlatego, że masz – jak piszesz – 46 lat ?
Czy ten wiek daje Tobie prawo do traktowania mnie z góry, zwracania się do mnie per „dziewczyno”? Używania wobec mnie obraźliwych sformułowań ?

Ja Ciebie nie zaatakowałam, napisałam, że mi bardzo przykro, że kociaki urodziły się tam, gdzie nie musiały, a Ty nie potrafiłaś przyjąć tych słów z godnością, zachowując twarz.

Ciągle się żalisz, że czegoś nie masz, wypomniałaś mi nawet samochód i Tża... Ja w ostatnim miesiącu też go prawie nie miałam, bo woził kotki na sterylki – myślisz, że my nie ponosimy żadnych kosztów takich działań?

Tym bardziej mi przykro, że kociaki rodzą się tam, gdzie karmicielka wie, że trzeba sterylizować.
A jak nie, to jest jeszcze doustna antykoncepcja.
Zresztą nie jest już moim celem przekonywać Ciebie, że się da, skoro Ty uważasz, że się nie da. Ja przekonywałam Ciebie kilka miesięcy temu i jak widać nie przekonałam.

Pozostaje mi powtórzyć:

Ten wątek poświęcony jest organizowaniu pomocy dla ponad setki kotów, które p. Iza karmi każdego dnia i dba o to, żeby się nie rozmnażały.
Proszę o uszanowanie tego.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Wto cze 10, 2008 22:23

witam,dlugo nie pisalam choc sledze watek ale teraz musze sie odezwac,bo to co zaczyna sie tu dziac jest przerazajace!bynajmniej dla mnie.po pierwsze musimy siebie nawzajem zaczac rozumiec i szanowac to co kto moze a czego nie,jesli nie bedzie szacunku w dwie strony to stanie sie katastrofa,najwieksza dla p.Izy,ktora akurat w tej sprawie nic nie zawinila.po drugie zadne obrazania siebie nawzajem tez nie maja sensu,az wlos sie jezy jak czyta sie co niektre posty,zaprzeczajace zreszta,jedne-drugiemu,nierozumiem jednej rzeczy?i caly czas sie nad tym zastanawiam,-kto moze ten leczy.-kto moze ten karmi.-kto moze ten sterylizuje.-sa tez kudzie ktorzy te zwierzeta strasza,bija,co najgorsza zabijaja!!!wiec dlaczego nie ganimy tych ostatnich tylko wyszukujemy niedociaglosci miedzy soba,to w ogole sie mija z celem.calego swiata nie zbawimy,tak to podle jest skonstruowane(codziennie nad tym ubolewam)ale wazne ,ze jest choc garstka ludzi ktorzy chca pomagac,w jakikolwiek sposob,ale pomagac i robia dla tych biednych stworow cokolwiek!!!to jest najwazniejsze,bo gdyby nie te "pare osob"to bylaby kompletna apokalipsa!dlatego prosze w imieniu tych biednych kruszynek o opamietanie a przede wszystkim zamysl nad tym co juz do tej pory udalo sie zrobic,moze to nie wiele ale kolejny raz powtarzam to i tak krok do przodu ,milowy w dobra strone,robmy dalej to co robimy w miare swoich mozliwosci!przestanmy siebie nawzajem obwiniac,bo jesli potracimy do siebie szacunek,coz wtedy stanie sie z naszymi ukochanymi KOTECZKAMI.???

wiora

Avatar użytkownika
 
Posty: 6012
Od: Czw sty 24, 2008 0:19
Lokalizacja: leszno:) /Baile Atha Cliath/Malta-Ibi patria, ubi bene

Post » Wto cze 10, 2008 22:56

Witaj wiora.
Bardzo mi zależy, żeby powrócić do spraw p. Izy, bo to jest wątek poświęcony jej podopiecznym.
Mam nowe materiały, które p. Iza przygotowała dla nas, nowe zdjęcia - jak tylko sytuacja się uspokoi, to z przyjemnością umieszczę je tutaj.

Dzisiaj wysterylizowana została kolejna kotka namierzona przez p. Izę :)
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 63 gości