Koty moje i ... nie moje

[Kicorek]

Jakieś foty by sie przydały. Wtedy dopiero będe mogla stwierdzić czy Dyduś przybrał a Kropeczka schudla.

Właśnie

[izaA]

No miło, wreszcie się ruszył twój wątek...potwierdzam powyższe

[Iburg]

Czyzbyś pojawila sie jak kometa, żeby zaraz zniknąc. Gdzie te fotki?

[kropka75]

No tak jakoś wychodzi.

Fotki będą, poszukam dziś czegoś i obiecuję wstawić. Dziękuję za odwiedziny i pamięć.

Moje stwory mają się dobrze, jedno nadal jest zgrabne, drugie puchate. Nic się nie zmieniły. No, może Kropa jest mniej nerwowa, a Dyduś bardziej męczący, w sensie: kolana, lizać i miziać. Poza tym bez zmian.

Mam jedną fajną fotkę, właśnie mi się przypomniało, nawet świeżą, poszukam i zapodam.

Pozdrawiam.

[izaA]

Czekamy...

[kropka75]

Jedno znalazłam...

Na takie pomysły wpada nasz kochana puchatka, gdy umiłowany pan wychodzi do pracy... Dla ułatwienia dodam, że to pod kotem to pana buty.

[Basiao]

Mądra dziewczynka.

Podgrzewa Panu buty, żeby mu w stópki nie było zimno

[izaA]

Miłość aż po but

[Zakocona]

Wreszcie się pokazałaś na Miau.

[Iburg]

Ciesze się , zdjęcie jest superaśne. Minę ma rozanieloną

[kropka75]

Jeszcze dwie Kropeczki kochające pana.





Potem poszukam ciekawego Dydusia.

[Kicorek]

No nareszcie!
Mam nadzieję, że tym razem nie znikniesz na tak długo.

Kropeczka jest uroczo przywiązana do pana

[kropka75]

Owszem, bardzo przywiązana i bardzo go kocha. Co widać.

Dydusia nie wstawiłam, bo padł mi dysk, dopiero co odzyskałam dane, a w tym na szczęście wszystkie zdjęcia.
Już myślałam, że się zaryczę na śmierć, że wszystko poszło się paść.

[Iburg]

Oj jak ja Ciebie rozumiem. Miałam to samo. Jednak koszt odzyskiwania przekroczył wartość komputera. Ale trudno. Czekam na dalsze wiadomości i zdjęcia. Teraz nauczona robię dwie kopie na płytkach a w tym tygodniu kupiłam dysk zewnętrzny t i tam wszystkie zdjęcia zgrałam i jeszcze mam sporo miejsca.

[kropka75]

To mnie się udało. Kupiliśmy drugi dysk i za pomocą jakiegoś programu kopiowaliśmy dane całą dobę.
Co lepsze i ten drugi padł zaraz i trzeba było sprawę powtórzyć i kupić kolejny, żeby móc tamten oddać do reklamacji.
Szaleństwo po prostu.