Zbieraj znaczki, nie koty. DO ZAMKNIĘCIA!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie mar 06, 2011 23:56 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Agn pisze:...
Tak tylko chciałam przypomnieć, że przynajmniej niektóre koty są realne.
Zbieracze również.

Tacy jak mirka_t? Ależ oczywiście. W dodatku ona akurat ma doskonały plan "B" w razie "wpadki".
mirka_t pisze: W razie potrzeby forum.miau.pl na pewno zajmie się kotami. Spektakularne akcje wychodzą tu bardzo dobrze.

( viewtopic.php?f=8&t=105992&p=5449114&hilit=forum+si%C4%99+zajmie#p5449114 )
не шалю, никого не трогаю, починяю примус ;)
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023, Żwirek [*] 07.06.2024
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']

zabers

Avatar użytkownika
 
Posty: 26197
Od: Nie lut 08, 2009 14:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie mar 06, 2011 23:58 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

zabers pisze:
Agn pisze:...
Tak tylko chciałam przypomnieć, że przynajmniej niektóre koty są realne.
Zbieracze również.

Tacy jak mirka_t? Ależ oczywiście. W dodatku ona akurat ma doskonały plan "B" w razie "wpadki".
mirka_t pisze: W razie potrzeby forum.miau.pl na pewno zajmie się kotami. Spektakularne akcje wychodzą tu bardzo dobrze.

( viewtopic.php?f=8&t=105992&p=5449114&hilit=forum+si%C4%99+zajmie#p5449114 )


Dla Ciebie Mirka jest jak najbardziej wirtualna.

[A zdolność odbierania ironii to chyba jest w zaniku u większości na tym forum.]
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon mar 07, 2011 0:03 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Agn pisze:
zabers pisze:
Agn pisze:...
Tak tylko chciałam przypomnieć, że przynajmniej niektóre koty są realne.
Zbieracze również.

Tacy jak mirka_t? Ależ oczywiście. W dodatku ona akurat ma doskonały plan "B" w razie "wpadki".
mirka_t pisze: W razie potrzeby forum.miau.pl na pewno zajmie się kotami. Spektakularne akcje wychodzą tu bardzo dobrze.

( viewtopic.php?f=8&t=105992&p=5449114&hilit=forum+si%C4%99+zajmie#p5449114 )


Dla Ciebie Mirka jest jak najbardziej wirtualna.

[A zdolność odbierania ironii to chyba jest w zaniku u większości na tym forum.]

...
[Masz pecha, bo ja nie żartuję w sprawach dotyczących żywych, nie wirtualnych, zwierząt]
не шалю, никого не трогаю, починяю примус ;)
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023, Żwirek [*] 07.06.2024
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']

zabers

Avatar użytkownika
 
Posty: 26197
Od: Nie lut 08, 2009 14:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon mar 07, 2011 0:25 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

zabers, pojęcie ironii nie pokrywa się znaczeniowo z pojęciem żartu.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon mar 07, 2011 1:05 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Agn pisze:zabers, pojęcie ironii nie pokrywa się znaczeniowo z pojęciem żartu.

Agn, obie (Ty, jako filozof i ja-filolog "praktykujący") możemy, naturalnie prowadzić dysputy na temat tropów stylistycznych. Nie zmienia to faktu, że obie wiemy o co chodzi. I nic tego nie zmieni.
Jak dla mnie OT i kończę.
не шалю, никого не трогаю, починяю примус ;)
Aktualnie na pokładzie: Nadszyszkownik
Nasze koty za TM(w kolejności zgłoszeń): Kulka [*] 17.03.2023, Gluś [*] 26.03.2020, Zmrol [*] 24.09.2023, Żwirek [*] 07.06.2024
Robalek['] Kredka['] Pirat['] Połamaniec [']

zabers

Avatar użytkownika
 
Posty: 26197
Od: Nie lut 08, 2009 14:21
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon mar 07, 2011 10:43 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Zofia&Sasza pisze:A ja tak żeby wrócić do tematu: Taki post znalazłam w wątku viewtopic.php?f=1&t=123549&start=1125
JolaJ pisze:Szanowne Panie,
nie wypowiadałam się w tej sprawie do tej pory, bo uważam że każdy ma prawo do gorszych dni i że w końcu zauważycie Panie atakujące że Iwona dokłada do tego"zarobku", ale widzę że nie ma na co liczyć.
Nie da się już tego czytać, a dla mnie pachnie tu zazdrością... tak Wam powiem.
Opowiem Wam na własnym przykładzie w jaki sposób poznałam Iwonę. Najpierw Magda J. która pewnie też na tym zarabia!, zauważyła, dokarmiała i na własny koszt, zimą podczas wielkich mrozów, przywiozła z dość daleka moją Buri do Iwony, ktora to zgodziła się dać jej dt, aby ją przebadać zanim będzie wiadomo że może zamieszkać z moim rezydentem.
Mogła powiedzieć- nie, nie mam miejsca, czasu, siły itd, itp. Nie odmówiła jednak, ale wyjechała po kicię, dała jej dom, zawiozła do weta, zrobiła sterylkę, odżywiła i kochała.
Kiedy już nadszedł dzień przekazania kici, znów na własny koszt przywiozła ją do mnie, chociaż mogłam ją odebrać, a Iwona mogła pozbyć się problemu, jednak troszczyła się na tyle o cudzego kota, aby zobaczyć na własne oczy gdzie trafił.
Nigdy!!!!!!!! nie zapomnę łez w oczach Iwony gdy żegnała się z Buri. Tego nie da się zapomnieć.
Tak dobrych,normalnych w dzisiejszych czasach ludzi nie spotyka się często, dlatego trzeba ich szanować.
To samo tyczy się Magdy, Marzeny która nocami chodzi karmić bezdomne koty, myślę że wyróżnienie należy się też Szalonemu Kotu i innym dziewczynom które tu poznałam choć niektóre tylko wirtualnie.
Osobiście uważam że Iwona bierze na siebie zbyt dużo,ale jest szczęściarą że ma męża który ją wspiera. To następny cud, który w niektórych wywołuje znów zazdrość. Takie chrzanienie że powinna wziąć mniej kotów, trzy zamiast czterech budzi do Was niechęć. Gdyby przed jej domem stało czterdzieści to tez by je przygarnęła bo to jest taki człowiek przez wielkie C.
Bardzo Was proszę darujcie sobie plucie jadem i szukanie dziury w całym. Tak jak ktoś już tu napisał, weźcie sobie ten biznes, przecież kotów nie brakuje, a od Iwony się odczepcie, tak grzecznie powiem...


Iwonko jesteś wielka, dobra i uczciwa!!!!!!!!!! a to co robicie z mężem jest piękne i wyjątkowe.
Tylko ten w Ciebie nie zwątpi kto Cię miał zaszczyt poznać, ale pamiętaj, że każdy ceni według siebie...
Przesyłam buziaki, również od Burani i Titosia i oczywiście zapraszamy w odwiedziny.

Dziewczyna jest na forum od połowy stycznia... Ten post wydaje mi się symptomatyczny i dobrze ilustruje kwestię atmosfery panującej na forum :?



Zofia&Sasza pisze:Spokojnie, zacytowałam posta bez odniesienia do smarti. Chodziło mi o to, że doskonale ilustruje on tendencję panującą na forum, a sprowadzającą się do konkluzji - "i8m więcej masz kotów, tym lepiej pomagasz".

Czy mogę niesmiało prosić o trwałe zakończenie OT?
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon mar 07, 2011 13:09 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

zabers pisze:
Agn pisze:zabers, pojęcie ironii nie pokrywa się znaczeniowo z pojęciem żartu.

Agn, obie (Ty, jako filozof i ja-filolog "praktykujący") możemy, naturalnie prowadzić dysputy na temat tropów stylistycznych. Nie zmienia to faktu, że obie wiemy o co chodzi. I nic tego nie zmieni.
Jak dla mnie OT i kończę.

To nie była dysputa o tropach stylistycznych.
Znowu wykonujesz ten sam manewr retoryczny. Zarzucasz mi coś - w tym miejscu żartowanie z poważnych spraw - czego wcale nie robię, a jak piszę, że jest różnica między żartem i ironią, odwołujesz się do czegoś spoza płaszczyzny dyskusji, argumentując, że o tym nie będziesz dyskutować.
Nie żartowałam wcześniej. Ironia nie jest żartem.
I nie istnieje ów `fakt`, o którym piszesz, że obie wiemy o co chodzi. Nawet jeśli obie wiemy, jak wygląda dom zbieraczki, to tylko ja z nas dwóch wiem, jak wygląda dom Mirki i jaka jest różnica. I tego akurat, faktycznie nic nie zmieni.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Śro mar 09, 2011 13:15 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

viewtopic.php?f=10&t=125138
Zbieractwo w hodowli?
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 11, 2011 0:10 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Będzie elaborat, trudno :wink:. Ale wszystko w temacie.
Zofia&Sasza pisze:http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=10&t=125138
Zbieractwo w hodowli?
Mnie to wygląda na klasyczną pseudohodowlę (według artykułu: sześć czy dziesięć miotów w roku, kociaki sprzedawane z koszyka na rynku), a nie zbieractwo... Wiem, że mowa o problemie prawdziwym i tragicznym, ale nie podciągajmy może każdego przypadku złego traktowania zwierząt pod kolekcjonerstwo, bo się całkiem zamotamy.

A zamotanie nastąpiło już na poziomie całkowicie wystarczającym. Szczerze: przerażają mnie niektóre pomysły walki z kolekcjonerstwem, które się pojawiły na tym wątku. Obowiązek rejestracji DT w urzędzie, nałożenie oficjalnych norm architektonicznych, metrażowych, medycznych i finansowych, ustalony odgórnie limit liczby zwierząt przebywających w domu... Straszno trochę się robi. Nie wiem, skąd ta chęć objęcia każdej dziedziny życia siecią przepisów, która z definicji paraliżuje i ogranicza możliwości :roll:

Odgórne regulacje prawne, centralne zarządzenia, ograniczenia, obowiązki, limity etc. będą, moim zdaniem, wyłącznie ze szkodą dla kotów. Zarówno dla tych pod opieką dobrych, acz nieraz wielozakoconych DT/DS, jak i dla tych przebywających u kolekcjonerów.

Zejdźmy na ziemię, spójrzmy na realia. Odgórne regulacje prawne dotyczące opieki nad zwierzętami JUŻ SĄ. Istnieje ustawa o ochronie zwierząt, ustawa w swoim brzmieniu wcale nie taka zła - ma swoje niedociągnięcia, owszem, ale jest całkiem porządna. Daje m.in. możliwość legalnej walki ze skutkami zbieractwa (natomiast faktycznie zmiana potrzebna jest w zakresie umożliwienia sądowego zakazu posiadania zwierząt w ogóle). I to już ustanowione prawo NIE JEST PRZESTRZEGANE. Ludzie nie dbają o zwierzęta, policjanci nie przyjmują zgłoszeń i zniechęcają świadków, prokuratorzy umarzają postępowania, sędziowie odstępują od wymierzenia kary ze względu na "niską szkodliwość społeczną czynu", a urzędnicy Inspektoratu Weterynarii mają zwierzęta tam, gdzie słońce nie dochodzi. TO jest problem, a nie brak dodatkowych przepisów regulujących działalność DT. Nakładanie kolejnych ograniczeń prawnym przed skutecznym egzekwowaniem tych już obowiązujących mija się z jakimkolwiek celem, wspiera jedynie legislacyjną biegunkę, na jaką od dobrych kilkunastu lat cierpi polski (choć nie tylko oczywiście :wink:) aparat ustawodawczy.

Odkładając zresztą na bok aspekt prawny, warto pamiętać, że empatii, szacunku czy miłości nie da się narzucić dekretami. Tego trzeba nauczyć: pracą u podstaw, edukacją (zwłaszcza dzieci), dobrym przykładem, promowaniem odpowiedzialnych postaw. Natomiast może niekoniecznie mieszaniem z błotem. Daje to co prawda niejaką frajdę :roll:, ale ma drobny feler. Nie działa. Działa, oprócz żmudnej, mało spektakularnej edukacji, równie żmudna kastracja i sterylizacja na szeroką skalę, bo jak zwierzaka trzeba się naszukać i o niego starać, to i szacunek do futra automatycznie rośnie.



Inny aspekt: Martwi mnie i niepokoi tendencja do automatycznego wiązania dużej liczby kotów [liczby! nie ilości - ja wiem, że polska trudna język, ale ten powszechny tutaj błąd jest naprawdę na poziomie podstawówki, którą chyba wszyscy obecni skończyli...] z terminami "zbieractwo" oraz "kolekcja". Co ma piernik do wiatraka (poza mąką :wink:)? Jasne, wygodnie jest tak sobie uprościć postrzeganie świata, ale podane już zostały przykłady zbieraczek z jednym albo dwoma kotami. Zresztą kwestia tego, ile zwierząt na mkw. należy uznać za "normalne", czyli "jeszcze nie za dużo", jest czysto uznaniowa. Np. mój ojciec uważa trzymanie czegokolwiek poza rybkami w liczbie więcej niż 1 za przesadę; mama jest zachwycona dwójką kotów i najchętniej dokooptowałaby im jakieś towarzystwo; dziadka sam pomysł trzymania w domu zwierzęcia kłuł w serce. To tak jednostkowo, a szerzej? Zdaniem całkiem pokaźnej części naszego społeczeństwa trzy albo cztery futra w domu to już dziwactwo, zoo, patologia, i w ogóle kosmos.

Zatem, skoro według statystycznego Kowalskiego bodaj większość aktywnych użytkowników miau to zbieracze :twisted:, sensowniej zamiast sztywnej liczby byłoby przyjąć kryterium, które jest ideą przewodnią niniejszego wątku:
Zofia&Sasza pisze:Według mnie
WARUNKI KONIECZNE I WYSTARCZAJĄCE, ABY MÓWIĆ O ZBIERACTWIE TO:
1. Duża liczba kotów pod opieką przy jednoczesnym niezapewnieniu im dobrostanu (w rozumieniu Ustawy o Ochronie Zwierząt: http://www.eko.org.pl/lkp/prawo_html/us ... erzat.html)
2. Odmowa wydawania kotów do adopcji
A cóż to jest ten dobrostan? No, i tu wypływamy na szerokie wody, na których wielozakocone DT/DS należy koniecznie utopić, choćby waląc po głowie wiosłem.

Bo oczywiście zwłaszcza ktoś, kto ma dwa albo trzy wychuchane Mruczki (i często nigdy nie miał więcej), uzurpuje sobie prawo do oceny jakości opieki nad dwudziestoma tymczasami. Bo przecież to nie ideał i raj. Bo niehumanitarne jest posiadanie większej liczby kotów niż taka, której potrafimy zapewnić najlepszy byt. No dobrze. To teraz, proszę, kto z Was ma w domu idealne warunki dla kotów? Idealne, czyli m.in.:
:arrow: oddzielny pokój dla każdego kota, na życzenie z własnym dużym drapakiem, nasłonecznionym parapetem, fontanną oraz umywalką, jeżeli akurat w niej futro lubi spać;
:arrow: co najmniej jeden domownik 24/7 "na dyżurze", czyli w domu i nie śpiący, wiecznie gotowy na głaskanie albo zabawę, gdy tylko kot wyrazi takie życzenie;
:arrow: codziennie świeże dostawy dopiero co zabitych bądź jeszcze żywych (wedle upodobań kota) myszy, nornic, szczurów, skowronków, jednodniowych kurcząt, ryb, motyli etc.;
:arrow: wet wołany za każdym razem do domu, z całym potrzebnym osprzętem (rtg, usg, sala operacyjna etc.), by zwierzak nie stresował się wizytą w lecznicy;
:arrow: posiadłość z wybudowaną wielką wolierą (z krzakami i drzewami wewnątrz), w której futra mogą zażyć ruchu na świeżym powietrzu?

Ile rąk w górze, kto ma taki dom?
Nie oszukujmy się: w opiece nad kotami idziemy na kompromis. Zapewniamy warunki tak dobre, na jakie pozwalają nam aktualne środki i możliwości. Obowiązkiem dobrego domu - stałego czy tymczasowego - jest rzecz jasna zachowanie równowagi między skalą pomocy a komfortem futer. Ale by sensownie wypowiadać się na temat tej równowagi, trzeba znać realia (znać = żyć w nich, a nie oglądać na obrazkach), z tym zaś bywa krucho...
anulka111 pisze:Zastanów się ,czy na przestrzeni Twego domu faktycznie te 25 kotów miałoby komfortowe warunki?
O stanie psychicznym rezydentow w tak dużym stadzie nie wspomnę.
U mnie Gucio kwilil ze stresu, jak pojawił się trzeci kot w domku. Chętnie bym miala jeszcze jednego kota,ale tzw.dobrostan mych rezydentow jest dla mnie wazniejszy niz moje chcenie.Dlatego powiedzialam stop dokacaniu dla dobra swoich kotów.
Górną granicę zdecydowanie powinien sobie każdy dt postawić znając swoje mozliwosci finansowe,mieszkaniowe itd.
Brak granicy prowadzi moim zdaniem prosto do kolekcjonerstwa, bo w ktoryms momencie osoba traci kontrole nad tym co robi.
Chyba z czegoś nie zdajesz sobie sprawy. Nie wiem, być może ludzie mający wyłącznie pielęgnowane od oseska koty kupione w hodowli żyją w odrobinę innej rzeczywistości (też można; nie rozumiem co prawda takiej filozofii, ale i nie krytykuję, przecież każdy ma prawo wybrać sobie sposób życia wedle własnego uznania).

Wielozakocone DT - ale mówię o prawdziwych domach tymczasowych, biorących potrzebujące futra do siebie na podleczenie, odkarmienie, dooswojenie i zsocjalizowanie, ogólnie doprowadzenie do stanu fizycznej i psychicznej "używalności", a następnie wydających do dobrych DS - nie "chętnie by miały" następnego kota (widać, że to Twoja potrzeba, nie kota). Te osoby nie szukają nowego futra, nie chodzą po stronach hodowli w celu znalezienia zwierzaka dla siebie, tego wspaniałego i wymarzonego. One po prostu znajdują kota w zasyfionej piwnicy, w śmietniku, w silniku samochodu, w kartonie pod lasem... I biorą mimo braku idealnych warunków, bo po prostu nie chcą dać mu umrzeć. To trochę inny świat.

anulka111 pisze:Domy tymczasowe mają taką opinię jaką sobie wypracują - lepiej ,by w dt był jeden tymczas czy kilka,ale wlasciwie zadbane,niz wielkie stado ,gdzie nie ma mozliwosci zadbać o wszystkie koty. :?
A wielkie stado zawsze bedzie podejrzane o to ,że stało się czyjąs kolekcja.
Najlepiej, aby DT w ogóle nie były potrzebne, a wszystkie koty miały cudowne, idealne, bezpieczne i dożywotnie domy stałe - co do tego się chyba zgodzimy?

Jednak smutna rzeczywistość - z którą, jak wnoszę z rozmaitych wypowiedzi, masz styczność głównie czy też jedynie za pośrednictwem łącza internetowego - jest taka, że setki tysięcy kotów nie mają nie tylko domu wspaniałego, ale choćby takiego sobie. Pytam zatem grzecznie: Co, Twoim zdaniem, z takim znalezionym pod krzakiem kotem powinna zrobić osoba, która ma już w domu dwadzieścia futer? Znaleźć DT/DS na już, w ciągu kwadransa? Fajnie, jak się znajdzie, jednak często jest to niewykonalne. Zostawić pod tym krzakiem, niech sobie zdycha? Oddać do schronu? Zanieść do weta w celu zabicia (jakoś inaczej brzmi niż "uśpienie")?

Bez oporów przyznam rację sceptykom, że domy wielozakocone nie są doskonałe. Przy kilkunastu czy ponad dwudziestu kotach logistycznie nie da się zapewnić im tyle uwagi, ile można dać jednemu albo dwóm zwierzakom. Ale, na litość boską, bierzmy pod uwagę alternatywę dla tej niedoskonałości. Wyobraźcie sobie powiedzenie znalezionemu na ulicy kotu, gdyby mógł nas zrozumieć: "Słuchaj, nie mogę się tobą zaopiekować jak należy. Tutaj nie masz domu, codziennie grozi ci śmierć pod kołami samochodu, od trutki albo w zębach psa, jadasz resztki ze śmietnika i nikt cię nie kocha. A ja mam do zaoferowania tylko piętnaście minut głaskania dziennie (zamiast godziny, jak się należy), do jedzenia byłaby co najwyżej acana (a powinna być świeża cielęcina). Więc sam rozumiesz, że najlepiej będzie, jeśli cię szybko i prawie bezboleśnie zabiję. To dla twojego dobra."

Zaraz ktoś może powiedzieć, że to demagogia, bo tworzę oparty na emocjach obraz tam, gdzie musi działać również rozsądek. Prawda, musi. Ale jeżeli o emocjach całkiem zapomnimy, to najlepiej wytłuc wszystkie bezdomne zwierzęta. Od razu, po prostu przekształcić schroniska i azyle w zakłady utylizacyjne, zwalczające bezdomność na bieżąco. Przecież to właśnie emocje (miłość do zwierząt, sympatia, współczucie) sprawiają, że w ogóle chcemy futra ratować. Znów - potrzebna równowaga.

Oczywiście prędzej czy później musi tu paść pytanie o granicę. Kiedy trzeba odmówić pomocy, bo nie jesteśmy w stanie zapewnić godziwych warunków? Czy warunki tylko trochę lepsze niż na ulicy, czyli np. kiepskie żarcie, mało rąk do głaskania i zimny, pusty pokój, to uczciwa alternatywa dla ulicznej biedy? Moim zdaniem prawie zawsze nie. Jednak warunki stawiane przez niektóre z obecnych "troskliwych" osób - albo żarcie z naj-naj-najwyższej półki, godzina głaskania dziennie i wymagany kotometraż kwadratowy, albo morbital - są bardzo nie w porządku. Wobec kotów przede wszystkim, ale też ludzi, którzy poświęcają często własny komfort, od groma czasu, emocji i pieniędzy, by uratować kolejne życie.


Czy ja mam jakieś pojęcie o opiece nad 20-30 kotami? Nie mam. Posiadam wyobrażenie na ten temat, bo miałam już w domu (najwięcej) 11 kotów, a przez dwa miesiące 7 kotów i 7 psów. Łatwo było? Wcale nie. Co prawda jedna para kocich rezydentów, jedna kocia tymczasowiczka i pies-rezydent to stwory całkiem bezproblemowe w stadzie (Chlory są też mocno przygłupie i mają samobójcze skłonności - to inny temat 8)), ale poza nimi była: dwójka moich pierwszych rezydentów, czyli kocica-menda, terroryzująca wszystkie nowe futra, oraz jej brat, wiecznie szukający bójki z jednym z tymczasów, którego nie znosił; dwa tymczasowe burasy, totalnie aspołeczne (jedna awanturniczka, drugi płochliwy prowokator, co powodowało stałą okupację łazienki i w konsekwencji konieczność np. wynoszenia delikwentów na balkon w celu złapania światła dziennego, a potem eskortowanie z powrotem, by zapobiec scysjom); tymczasową sukę, niekompatybilną z kotami (bo każdego chciała od razu lizać i memłać w pysku, co w wypadku mojej szui groziłoby poważnymi obrażeniami :roll:); pięć szczeniaków, wymagających rzecz jasna socjalizacji, specjalnej kontroli medycznej etc.

I co? Idealistów stąpających po różowych chmurkach, skorych do uznania moich wysiłków za przedsięwzięcie z góry skazane na porażkę informuję: dało się, choć wcale różowo nie było. Ja byłam przemęczona zwykłą codzienną obsługą, przedsięwzięcie w rodzaju karmienia stada, podawania potrzebnych tabletek albo wychodzenia na spacer z psami wymagało pewnej ekwilibrystyki, rachunek u weta przekraczał granice rozsądku, zdarzały się bójki między kotami, suki też musiałam parę razy bronić przed kocicą. To w żadnym razie nie były warunki idealne (zwłaszcza dla mnie :twisted:, wyglądałam podobno jak zombie :oops:). Ale alternatywą dla burych tymczasów był jedynie hotel (= klatka) na dziesięć miesięcy potrzebnych do wyprawienia ich do Irlandii, dla suki - śmierć z głodu i zimna w opancerzonym kojcu 2x3 metry, dla szczeniaków - utopienie. U mnie zamiast raju miały dach nad głową, zabawy, dobrej jakości jedzenie, pieszczoty - i trochę tłoku. Dziś mają się dobrze. W nowych domach. Żyją. Mogły być martwe.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

Post » Pt mar 11, 2011 0:28 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Zofia&Sasza pisze:
Zofia&Sasza pisze:A ja tak żeby wrócić do tematu: Taki post znalazłam w wątku viewtopic.php?f=1&t=123549&start=1125
JolaJ pisze:Szanowne Panie,
nie wypowiadałam się w tej sprawie do tej pory, bo uważam że każdy ma prawo do gorszych dni i że w końcu zauważycie Panie atakujące że Iwona dokłada do tego"zarobku", ale widzę że nie ma na co liczyć.
Nie da się już tego czytać, a dla mnie pachnie tu zazdrością... tak Wam powiem.
Opowiem Wam na własnym przykładzie w jaki sposób poznałam Iwonę. Najpierw Magda J. która pewnie też na tym zarabia!, zauważyła, dokarmiała i na własny koszt, zimą podczas wielkich mrozów, przywiozła z dość daleka moją Buri do Iwony, ktora to zgodziła się dać jej dt, aby ją przebadać zanim będzie wiadomo że może zamieszkać z moim rezydentem.
Mogła powiedzieć- nie, nie mam miejsca, czasu, siły itd, itp. Nie odmówiła jednak, ale wyjechała po kicię, dała jej dom, zawiozła do weta, zrobiła sterylkę, odżywiła i kochała.
Kiedy już nadszedł dzień przekazania kici, znów na własny koszt przywiozła ją do mnie, chociaż mogłam ją odebrać, a Iwona mogła pozbyć się problemu, jednak troszczyła się na tyle o cudzego kota, aby zobaczyć na własne oczy gdzie trafił.
Nigdy!!!!!!!! nie zapomnę łez w oczach Iwony gdy żegnała się z Buri. Tego nie da się zapomnieć.
Tak dobrych,normalnych w dzisiejszych czasach ludzi nie spotyka się często, dlatego trzeba ich szanować.
To samo tyczy się Magdy, Marzeny która nocami chodzi karmić bezdomne koty, myślę że wyróżnienie należy się też Szalonemu Kotu i innym dziewczynom które tu poznałam choć niektóre tylko wirtualnie.
Osobiście uważam że Iwona bierze na siebie zbyt dużo,ale jest szczęściarą że ma męża który ją wspiera. To następny cud, który w niektórych wywołuje znów zazdrość. Takie chrzanienie że powinna wziąć mniej kotów, trzy zamiast czterech budzi do Was niechęć. Gdyby przed jej domem stało czterdzieści to tez by je przygarnęła bo to jest taki człowiek przez wielkie C.
Bardzo Was proszę darujcie sobie plucie jadem i szukanie dziury w całym. Tak jak ktoś już tu napisał, weźcie sobie ten biznes, przecież kotów nie brakuje, a od Iwony się odczepcie, tak grzecznie powiem...


Iwonko jesteś wielka, dobra i uczciwa!!!!!!!!!! a to co robicie z mężem jest piękne i wyjątkowe.
Tylko ten w Ciebie nie zwątpi kto Cię miał zaszczyt poznać, ale pamiętaj, że każdy ceni według siebie...
Przesyłam buziaki, również od Burani i Titosia i oczywiście zapraszamy w odwiedziny.

Dziewczyna jest na forum od połowy stycznia... Ten post wydaje mi się symptomatyczny i dobrze ilustruje kwestię atmosfery panującej na forum :?



Zofia&Sasza pisze:Spokojnie, zacytowałam posta bez odniesienia do smarti. Chodziło mi o to, że doskonale ilustruje on tendencję panującą na forum, a sprowadzającą się do konkluzji - "i8m więcej masz kotów, tym lepiej pomagasz".

Czy mogę niesmiało prosić o trwałe zakończenie OT?



a czy ja moge wreszcie doprosić się o nie pisanie o mnie?
dawno już,osoby na tym watku stwierdziły że nie mają mi nic do zarzucenia w temacie tego watku-prosze więc o bycie konsekwentnym i nie używanie tu mojego przykładu w żadnym względzie bo zwyczajnie mnie w ten sposób krzywdzicie.

czemu piszecie o mnie skoro żadna z Was nie pokusiła się o poznanie mnie,warunków w jakich żyją u mnie koty,warunków jakie mam w domu??
jak w ogóle możecie wydawac jakiekolwiek sady o kims o kim tak na prawdę nic nie wiecie??
to bardzo,bardzo nie fair.

opinia tu przytoczona -JoliJ czyli DS-u mojej Buri,to również opinia osoby która widziała mnie 1 raz w życiu przy okazji odwożenia Jej kici-jest to osoba bardzo wrażliwa i prawdopodobnie tak emocjonalnie zareagowała ale czemu wciąz tak niecnie wykorzystujecie to przeciwko niej i przeciwko mnie.
Zarejestrowała się w styczniu-z powodu stania się domkiem mojej Buri(staram się z każdego mojego DS-u "zrobić domek forumowy" i szczycę się tym że mi sie to udaje :D -stad JolaJ jest na miau dopiero chwilę i nie zna panujących tu tych złych zwyczajów-dlatego jest tak zszokowana.
Każdy ma prawo do swoich opinii ale skoro ja nie jestem zbieraczką to co do watku o zbieractwie mają opinie jednego z moich DS-ów o mnie?

ilustując, za pomocą całkowicie na opak zrozumianej sytuacji, swoje myśli,już z założenia poddajecie w wątpliwość swoje dobre intencje...a chyba nie chodzi Wam o "bicie piany" a o rzetelność Waszego wątku... przynajmniej powinno...
Ostatnio edytowano Pt mar 11, 2011 13:07 przez smarti, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek ..... oraz.... DT Smarti na facebook'u! -w l.2010-2013 ponad 130 kotów w DS, od 2014 zawieszony z powodu "zmęczenia materiału" :)

Czaruniu['],Pusiuniu['],Carlisiu['],Puniu['],Diegusiu['],Smartuniu['],Mileczko[']...
...Wasza śmierć nie jest dla nas żadnym powodem abyśmy przestali Was kochać...

smarti

 
Posty: 9215
Od: Wto lip 27, 2010 13:17
Lokalizacja: niedaleko Warszawy

Post » Pt mar 11, 2011 0:29 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

I się zupełnie zgadzam.

sorry,nie zdążyłam wysłać postu.
Zgadzam się z wypowiedzią behemotka.
Legnica
 

Post » Pt mar 11, 2011 0:47 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

i,o ironio,warunki w moim DT niedaleko odbiegają od tych przedstawionych przez behemotkę jako DT idealny.(oczywiście rozumiane na powaznie-bez tych smiesznych-typu swieże motyle..)
dlatego,jak niektórzy pisali,moi "klakierzy" pisza o mnie teksty typu tekst JoliJ.-te osoby które były u mnie i widziały-są zszokowane-nie widziały jeszcze w życiu kotów w DT w tak dobrych warunkach.
każdy kot ma u mnie oddzielny pokój do kwarantanny,oczyw z potrzebnym wyposażeniem,
mnie na stałe do obsługi,
mojego Tż-ta codziennie do głaskania,socjalizacji i zabawy,
weta po cenie przyjeżdzającego w uzasadnionych przypadkach do domu z całym sprzętem(no-bez sali oper.)
codziennie swieze mięsko,rybki-w zal od upodoban a na stałe jedzenie firm uznanych za najlepsze+ wszelkie odżywki i suplementy,
i całkiem powaznie wielka woliera w planach budowy na wiosnę(jestem DT dopiero od jesieni)-



czemu więc zamiast dac mi spokój,z upodobaniem służę tu komuś jako przykład czegoś tam, lub moi znajomi są podawani,jako nietrafiony przykład ilustrujący znajomych zbieraczek???


doskonale rozumiem co miało zilustrować uporczywe cytowanie tego postu zdaniem cytujacej ale jednak moje imię jest tu ciągle przywoływane ,a co za tym idzie umieszczene w fałszywym kontekście a więc "szargane".
Obrazek ..... oraz.... DT Smarti na facebook'u! -w l.2010-2013 ponad 130 kotów w DS, od 2014 zawieszony z powodu "zmęczenia materiału" :)

Czaruniu['],Pusiuniu['],Carlisiu['],Puniu['],Diegusiu['],Smartuniu['],Mileczko[']...
...Wasza śmierć nie jest dla nas żadnym powodem abyśmy przestali Was kochać...

smarti

 
Posty: 9215
Od: Wto lip 27, 2010 13:17
Lokalizacja: niedaleko Warszawy

Post » Pt mar 11, 2011 19:17 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Post behemotki w większości jest mocno demagogiczny (co sama autorka przyznała) no i bardzo długi, więc na razie odniosę się do tego fragmentu:
behemotka pisze:Bez oporów przyznam rację sceptykom, że domy wielozakocone nie są doskonałe. Przy kilkunastu czy ponad dwudziestu kotach logistycznie nie da się zapewnić im tyle uwagi, ile można dać jednemu albo dwóm zwierzakom. Ale, na litość boską, bierzmy pod uwagę alternatywę dla tej niedoskonałości. Wyobraźcie sobie powiedzenie znalezionemu na ulicy kotu, gdyby mógł nas zrozumieć: "Słuchaj, nie mogę się tobą zaopiekować jak należy. Tutaj nie masz domu, codziennie grozi ci śmierć pod kołami samochodu, od trutki albo w zębach psa, jadasz resztki ze śmietnika i nikt cię nie kocha. A ja mam do zaoferowania tylko piętnaście minut głaskania dziennie (zamiast godziny, jak się należy), do jedzenia byłaby co najwyżej acana (a powinna być świeża cielęcina). Więc sam rozumiesz, że najlepiej będzie, jeśli cię szybko i prawie bezboleśnie zabiję. To dla twojego dobra."


To piękne, ratowanie kolejnego kota znalezionego na ulicy lub w schronisku. I kolejnego i kolejnego, i kolejnego.

A czy ktoś zapytał co powiedziałyby te koty, które już w domu są? I którym z każdym nowym kotem ubywa przestrzeni, uwagi opiekuna? Co powiedziałby kot, który kilka lat temu żył z załóżmy siedmioma kocimi towarzyszami, a dziś żyje z czterdziestoma siedmioma? Czy ten kot już się nie liczy?

Dlaczego przestaje się zauważać koty, które w DT bądź "DT" żyją? I których życie pogarsza się coraz bardziej? Bo już nie ma dla nich czasu, bo nie mają już własnej przestrzeni tylko wciąż muszą się potykać o inne koty bądź ostrożnie je wymijać, żeby nie zdeptać jakiegoś ogona labo łapy? Jeśli te koty zaczną chorować opiekun ma mniejsze szanse dostrzec objawy lub dostrzec je szybko. I tak dalej.

Czemu nie zajmujemy się kotami, które są w domu, nie na ulicy albo w schronisku? Są już uratowane więc można o nich zapomnieć?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt mar 11, 2011 20:29 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Dobre pytanie...
:oops:

Ano, one już sa "uratowane", więc już nie tak fajne, jak te nowe nabytki (ktorym oczywiście wielkodusznie uratowaliśmy życie & zdrowie).
A zresztą, niech się cieszą że nie są na ulicy!
(Śmiem twierdzić, że w pewnym stadium przekocenia one się MARTWIĄ że nie są na ulicy, na ulicy np. ma się więcej przestrzeni do ucieczki w razie konfliktu - itd 8) ).

Cosik mi się zdaje że u pani Wahl tak się zaczynało...?

:cry:

Berek

 
Posty: 150
Od: Śro gru 31, 2008 0:12

Post » Pt mar 11, 2011 20:35 Re: Zbieraj znaczki, nie koty. Rozmowy o kolekcjonerstwie II

Jana pisze:Post behemotki w większości jest mocno demagogiczny (co sama autorka przyznała)
Guzik prawda, nie kłam :?. Nic takiego sama autorka nie przyznała. Sama autorka napisała: "Zaraz ktoś może powiedzieć, że to demagogia, bo tworzę oparty na emocjach obraz tam, gdzie musi działać również rozsądek.", co się odnosiło wyłącznie do JEDNEGO akapitu.

Jeżeli zamierzasz komentować czyjąś wypowiedź, logika wymaga najpierw przeczytania ze zrozumieniem.

Jana pisze:no i bardzo długi, więc na razie odniosę się do tego fragmentu:
behemotka pisze:Bez oporów przyznam rację sceptykom, że domy wielozakocone nie są doskonałe. Przy kilkunastu czy ponad dwudziestu kotach logistycznie nie da się zapewnić im tyle uwagi, ile można dać jednemu albo dwóm zwierzakom. Ale, na litość boską, bierzmy pod uwagę alternatywę dla tej niedoskonałości. Wyobraźcie sobie powiedzenie znalezionemu na ulicy kotu, gdyby mógł nas zrozumieć: "Słuchaj, nie mogę się tobą zaopiekować jak należy. Tutaj nie masz domu, codziennie grozi ci śmierć pod kołami samochodu, od trutki albo w zębach psa, jadasz resztki ze śmietnika i nikt cię nie kocha. A ja mam do zaoferowania tylko piętnaście minut głaskania dziennie (zamiast godziny, jak się należy), do jedzenia byłaby co najwyżej acana (a powinna być świeża cielęcina). Więc sam rozumiesz, że najlepiej będzie, jeśli cię szybko i prawie bezboleśnie zabiję. To dla twojego dobra."


To piękne, ratowanie kolejnego kota znalezionego na ulicy lub w schronisku. I kolejnego i kolejnego, i kolejnego.

A czy ktoś zapytał co powiedziałyby te koty, które już w domu są? I którym z każdym nowym kotem ubywa przestrzeni, uwagi opiekuna? Co powiedziałby kot, który kilka lat temu żył z załóżmy siedmioma kocimi towarzyszami, a dziś żyje z czterdziestoma siedmioma? Czy ten kot już się nie liczy?
Tak samo piękne - i medialne - jest przedłużanie życia schroniskowego kota w terminalnym stanie, pakowanie w niego mnóstwo czasu i pieniędzy, którymi można by pewnie ocalić kilka innych zwierząt. I fakt, że akurat zwolenniczka takich metod działania ma śmiałość zadawać patetyczne, demagogiczne pytania w rodzaju "Czy ten kot już się nie liczy?"... Nie powiem, tupet robi wrażenie.

Jana pisze:Dlaczego przestaje się zauważać koty, które w DT bądź "DT" żyją? I których życie pogarsza się coraz bardziej? Bo już nie ma dla nich czasu, bo nie mają już własnej przestrzeni tylko wciąż muszą się potykać o inne koty bądź ostrożnie je wymijać, żeby nie zdeptać jakiegoś ogona labo łapy? Jeśli te koty zaczną chorować opiekun ma mniejsze szanse dostrzec objawy lub dostrzec je szybko. I tak dalej.

Czemu nie zajmujemy się kotami, które są w domu, nie na ulicy albo w schronisku? Są już uratowane więc można o nich zapomnieć?
Jeżeli Ty nie zajmujesz się kotami w swoim domu - to Twoja sprawa. Ja takiej postawy nie rozumiem :? i potępiam bez względu na okoliczności. Ale, jak pokazujesz, na forum wypowiadają się ludzie z różnym podejściem do zwierząt...

Dobra, wściek na bok (ale mnie zdenerwowałaś tym obraźliwym kłamstwem na początku). Jeśli usiłujesz mnie przekonać, że trzeba dbać o swoje koty, że obowiązkiem każdego opiekuna jest zapewnienie zarówno rezydentom, jak i ew. tymczasom odpowiednich warunków bytowania - wyważasz otwarte drzwi. JA TO JUŻ OD DAWNA WIEM i podkreślam na każdym kroku. Co najmniej dwukrotnie wspomniałam, że trzeba zachować równowagę między skalą pomocy a komfortem zwierząt, między współczuciem a rozsądkiem. Twierdzę zarazem, że tej równowagi nie da się określić suchą liczbą futer w domu, tylko przede wszystkim ich dobrostanem, przy wzięciu pod uwagę realiów i alternatyw.
Chlory, Potwory & Psy
ObrazekObrazek Obrazek

"A house is not a home without a cat"

behemotka

 
Posty: 2155
Od: Sob maja 10, 2008 20:58
Lokalizacja: z Gdyni do Glasgow

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 70 gości