
Na początku mojej kariery, 10 lat temu, po paru latach pracy były podwyżki dla wszystkich i dostałam relatywnie tak małą, że wszystko mi zobojętniało. Wściekła pojechałam prosto do dyrektora i wygarnęłam mu swój żal. Z jego strony usłyszałam wiadome ble ble ble ... wiadoma zmyłka. Potem był jeszcze inny dyrektor i trzeci i to samo ... a ja dalej robiłam swoje najlepiej jak umiałam, bo inaczej nie umiem. Miałam coraz powazniejsze zadania, zasięg i odpowiedzialność. W międzyczasie zmienił mi się szef na fajnego gościa z dystansem. O żalu trochę zapomniałam, swojego się nie dopominałam, bo czułam, że to nic nie zmienia ... I nagle bach ! Do dziś pamiętam ten wieczór i ten telefon

Dziewczyny, trzeba walczyć o swoje !

