Moze to jednak nie to, ale ... dreczy mnie od paru dni mysl o kociaku, ktorego spotkalam przy Powazkach Komunalnych. Z powodu czegos w rodzaju kichanio-kaszlania (czyli zdecydowanie problem z nosem ;( ) plus bliskosc Okopowej, skojarzyla mi sie z ta uciekinierka ... Choc moze to byc chory kociak z pobliskich dzialek ...
We wtorek, 21/08 tuz przed 19 przyjechalam na parking przy Powazkach, od strony petli autobusowej. Gdy zblizalismy sie do miejsc przed budynkiem administracji, zobaczylismy chudziutkiego kota siedzacego niemal na srodku, troche apatycznie lizacego sie po barku. Kociak przed samochodem nie umknal - dopiero jak sie zatrzymalismy kociak tylko podniosl glowe, spojrzal i sobie poszedl na chodnik.
Caly czas obserwowalam kociaka (nie wiem, kotka czy kocur, ale na pewno dorosly kociak). Na chodniku powloklo sie to do stojaka przy naroznej budce - tamtejszy sprzedawca powoli juz skladal swoj towar na ten stojak, wiec w ktoryms momencie delikatnie zepchnal skrzynka kociaka ze stojaka. Kociak niemrawo przeszedl kawalek i znow usiadl przy kwiatkach ...
No i wtedy wlasnie rozleglo sie cos jakby ni to kichniecie, ni to kaszlniecie - zdecydowanie cos z nosem. Koci katar nie, bo oczka wygladaly w miare w porzadku (spojrzaly na mnie prawie czysto - i to ewentualnie argument przeciw, bo kicia na zdjeciu miala tez prawe oczko chore).
Zagadalam do kociaka - popatrzylo to-to na mnie, miauknelo, podeszlo blizej i znowu miau.
I tu wstyd mi
bo nie zrobilam nic - poszlam dalej na zakupy do wizyty rocznicowej
i meczy mnie to spotkanie od tej pory ... gdy tylko czas mi pozwoli, przejade sie tam znowu, a noz widelec ...