elianka pisze:Bo ludziom ogólnie brak jest perspektywicznego myślenia.
Biorąc kota w ogóle nie ogarniają, że to KOSZTUJE. Stale, ciągle co miesiąc. I potem wielkie zdziwienie. Bo pluszowy miś którym miał być kotek je, pije, choruje, potrzebuje żwirku czy czegoś tam. (...)
Elianka
Podajesz skrajny przypadek.. za to życie pełne jest odcieni szarości. Ktoś może przeznaczyć ileś-tam na kota, na jego codzienne bytowanie, ekstra do jakiejś-tam kwoty leczyć, gdy kwota miesięcznego utrzymania miałaby wzrosnąć (z powodu choroby przewlekłej, zmiany żywienia) choćby dwukrotnie, to już niekoniecznie dadzą radę, mimo najszczerszych chęci. A trudno założyć, ze dany kot będzie nas kosztował dwa razy więcej niż poprzedni/ poprzednio.. Albo wypadki losowe, przy znajdzie-psie dyskutowałam i wg tej dyskusji powinna być możliwość oddania do schronu (nawet) podopiecznego, gdy coś w życiu się zadzieje, utrata pracy/ śmierć małżonka wspórutrzymującego dom.. To nie są proste sprawy. Założenie, bo od tego dyskusja się zaczęła, że kogoś będzie stać, na testowanie karm za 30 zł kg, aż kotek łaskawie zje... Wiosną to przerabiałam, kosztowało mnie to krocie, przerobiliśmy większość lepszych z skutkiem zerowym

Teraz już stoję na stanowisku, że nie stać mnie na puszki po 200g wyrzucane sukcesywnie do kosza, lub mieso za 29 wzwyż lądujące w kiblu.. a tak się sprawy u nas mają

Mięso bywa jadalne, nawet chętnie, tylko trudno utrafić w czas w którym jadalne będzie.. Efekt tak minimum 60% dojada pies lub ląduje w kiblu. Po tych fanaberiach z zmianą diety jestem na etapie ustalenie czegoś w miarę dobrego, co zje i nie mnożenia kosztów w nieskończoność, szczególnie, ze pomysły na karmy już nam się skończyły.. jeszcze dziczyzna, jagnięcina, królik (moja hipokryzja) nam zostały i może z dwie, trzy lepsze karmy na rynku

Nie wypróbujemy już ich, mam dość.. Nie mam portfela bez dna, a na fanaberie zwierzaków już nadto wydałam patrząc jak zawartość michy ląduje w WC, bo może nawet i czasem raz była jadalna,nawet dwa, a później smutny koniec moich nadziei ..Teraz tym, co wybrał karmię w małych porcjach, by miał niedosyt i może tak utrzymam stan obecny- czyli to, ze coś jest jadalne, a nie jest małowartościowym Gourmentem wzbogacanym cukrem

Mięso to tylko pierś z kury/indyka udka inne są niejadalne, wołowina tylko z supermarketu, inna be.. i ogólnie mięso surowe tylko raz, dwa na tydzień.. Druga dokłdanie taka sama porcja jest już zbojkotowana

Trzeba odczekać kolejny tydzień.. Czy mnie nie stać? Przy kotach na pewno nie stać mnie na siebie.. stąd daje już sobie spokój. Bedą jadły to, co dam radę im wmusić, bo owszem przegłodzony w końcu zje, ale tyle, by przeżyć, chudnąc w zastraszającym tempie i z moich obserwacji nie ma znaczenia, czy wyłożę pełną porcje, czy dodatek, jak nie chce akurat tego np pierś z kury, to nie ruszy, jak chce, może być pełna porcja. Podobnie z drugim, choć go prędzej przekonam, ale też góra do paru razy i mam głodówkę protestacyjną- mimo, ze jest na diecie

I tak sobie możemy gadać, ja wiem ile mnie to kosztuje kasy wywalanej do WC
