Basiu, czytam cały czas ten wątek, mało się odzywam, bo nie znam Ciebie i nie chcę być natarczywa, choć doskonale Cię rozumiem i cały czas mocno Cię duchowo wspieram i podziwiam.
Na wiele spraw patrzę podobnie do Ciebie.
Koty mam w domu przez przypadek i przyznam, że gdyby nie one, to chyba bym się totalnie załamała. One nadają sens mojemu życiu, choć czasem jest mi ich bardzo żal, bo wiem że nie jestem dla nich najlepszym domem, z uwagi na sytuację w jakiej się znalazłam. Koty zabrałam z ulicy, inaczej by nie przeżyły. Przeżyłam gehennę poszukiwań zaginionej nie z mojej winy kotki, bez której druga nie mogła żyć. Ja zresztą też, bo karmiłam te kociny przez kilka lat gdy żyły na wolności i bardzo się z nimi związałam. Ogryni szukałam przez cztery i pół miesiąca, na szczęście odnalazłam.
Nie choruję na raka ale podobnie jak Ty dostrzegam coraz większą pustkę wokół siebie. Dlatego, że ludzie uciekają od tych, którzy mają kłopoty. Ty masz swój problem, ja mam inny. Mam pod opieką dwie ponad dziewięćdziesięcioletnie staruszki chore na Alzheimera. Jestem z tym sama.
Ludzie od nas się odsuwają, bo wiedzą, że z pewnością przydałaby się Tobie, mnie także - pomoc. Wolą po angielsku wycofać się niż pomóc, a przecież człowiekowi, który ma zmartwienia, kłopoty, problemy najczęściej wystarczy dobre słowo, oznaka pamięci, nic więcej.
To zrozumienie i wsparcie można uzyskać tu na forum. Ja go także doświadczam. To szeroko pojęta wrażliwość na los innych istot, zarówno ludzi i zwierząt powoduje, że każda z nas może znaleźć tu wsparcie i pocieszenie.
Nie jest więc moim zdaniem Twoja choroba, konkretnie nazwana, powodem coraz większej pustki, jaką odczuwasz, tylko charakter ludzi, którzy Ciebie, mnie, inne z nas otaczają.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. To niby banał, ale ile w tych słowach jest sensu! Dobrze, że jest to forum, że dziewczyny o nas pamiętają, wspierają i są z nami. Ktoś by powiedział, że to nie jest wiele, ale będąc na miejscu potrzebujących wsparcia tak jak my, to jest bardzo, bardzo wiele.
I jeszcze jedno. Kiedyś zaapelowałam tu na forum, zaraz po tym gdy zakończyłam poszukiwania wspomnianej wyżej kotki.
Nie oferuj pomocy drugiemu człowiekowi, jeśli nie jesteś na tysiąc procent pewien, że będziesz mógł wywiązać się z tej propozycji.
Bo w razie gdy twoja pomoc będzie potrzebna, a ty nie będziesz chciał lub mógł wypełnić obietnicy, spotęgujesz u potrzebującego poczucie osamotnienia. Uważam, że ten apel jest wciąż bardzo aktualny i nie spodziewam się aby się kiedykolwiek zdezaktualizował.
Wczoraj w TVN 24 obejrzałam felieton na temat felinoterapii. W roli terapeutów wystąpiły koty, nawet miały do szeleczek przypięte plakietki "Koci Terapeuta". Korzystaj więc z pomocy swoich terapetów, bo zostało naukowo stwierdzone, że felinoterapia jest niezwykle cenna, zwłaszcza w stanach załamania psychicznego.
Wciąż życzę dużo wytrwałości i siły do walki z chorobą i dużo, dużo zdrowia. I tylko oddanych przyjaciół dookoła.

Przepraszam, że napisałam tu nieco o sobie, bo nie mój to wątek i nie ja tu jestem ważna.
Mam nadzieję, że Ty i inne panie mi to wybaczycie. Będe nadal czytać wszystko co tu piszecie i po cichu wspierać Ciebie Basiu, trzymać kciuki żebyś miała w sobie wiele samozaparcia i wiary. Bo ta ostatnia rzeczywiście czyni cuda.