Witajcie

A myśmy trochę zadziałały i zrobiły dobry uczynek

Naszej znajomej trzeba było uśpić ukochaną, 17-letnią kotulę...
Było strasznie i ciężko, ale zrobiłyśmy czary-mary, poznałyśmy fajną Panią w Olsztynie, która prowadzi DT dla kociaków z olsztyńskiego schroniska (trudniejsze przypadki).
Zobaczyłyśmy Meridę i... wiedziałyśmy, że właściwy kot dla TEGO człowieka i odwrotnie.
Zrobiłyśmy spisek: kot do transporterka i pod drzwi znajomej, która nie myślała o następnym kotku 2 dni po śmierci swojej koty ukochanej..... Trzeba było działać szybko, bo by nam koleżanka zmarniała do końca... Kot pod drzwiami, my też i alternatywa: albo wylecimy z kotem, albo tylko my a kot zostanie.
I kot został. My też. Pierwszy komentarz znajomej: "na co czekacie - trzeba iść do piwnicy po kuwetę! Dzisiaj rano wyniosłam..." I dalej " myślałyście, że kota wyrzucę...?!"
To w wielkim skrócie
dajemy Wam linka do historii Meridy:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=147956Ps.: u nas po staremu, czyli ok:)