Wczoraj, a własciwie dzisiaj w nocy, ok. 1, szkraby wybiegły na korytarz - zachwyt w pełni!!!! Nie mogłam ich złapac, ani zapędzic, ani w żaden inny sposób sprowadzic do domu. Przekonałam się po raz kolejny o tym ile sił i jak szybko potrafią przebierac łapkami, też o ich zwinności i umiejętności wywinięcia się i prześlizgnięcia między nogami.
Poza tym.
Olek ma znów owrzodzenie rogówki w wyniku "zewnętrznego urazu" - albo sobie sam uszkodził oko, albo były tu "działania kotów trzecich" - jak dla mnie główna podejrzana to Ruda Łapa, która ostatnio ostro walczy z dzieciakami o swoją ulubioną piłęczkę do zabawy.
Oczko Lolka nie powiększyło się, czyli spanikowałam, ale to mnie akurat nie martwi (że spanikowałam, of kors

).
Bolek - przechodził jakąś infekcję, już miałam w ręku unidox - głównie ze względu na Olka i Lolka, bo nie chciałam aby im się uaktywnił wirus, dawałam intensywnie lizynę, czyli wysmarowane koty biegały po całym mieszkaniu

na szczęście udało się opanowac sytuację.
Ruda łapa - to zagadka, nie wiem co mam z nią zrobic.... Nie podoba jej się w mojej małej kuchni bo się nie może rozpędzic i poganiac piłeczki, ale nie wygląda na stęsknioną za podwórkiem. Natomiast moje stadko ciężko znosi jej obecnośc - Nutusia znowu miała dzisiaj ostry atak ZFS. I któraś mi nasikała (i to w dużych ilościach) na fotel, na którym chwile wcześniej bawiła się kocia rodzinka.