W weekend zero żarcia, ale duet na murku był codziennie. Nie widzę jedynie oswojonej kotki przy śmietniku.
W poprzedni weekend koło kwiaciarni na tej wewnętrznej, wąskiej, osiedlowej drodze znalazłam martwego czarnego kota. Myślałam, że to któreś z naszych. Kot był zadbany i dostał w głowę - zabity przez auto. Nie wiem z jaką prędkością można po tej drodze jechać, ale musiało to być trudne.
Ogłądając kota podeszła do mnie pani, która okazała się być właścicielką kotki Zary. Kotka uciekła jej parę godzin wcześniej z mieszkania. Przeprowadzili się 2 tygodnie wcześniej. Zabezpieczenia okien nie zrobiły na pani wrażenia. Kotkę musiałam zapakować do papierowej torby bo pani nie była w stanie tego zrobić.
Nie wierzę też, że ją długo szukała bo kotka była już całkowicie sztywna i nie żyła od kilku dobrych godzin.
Na domiar złego, wczoraj na kopalni podrzucono mi 3 tygodniowe kociaki, które powinny jeszcze być z matką, muszą pić mleko zastępcze, wizyta na koszt fundacji Edano i 4 łapy (Fundacje się połączyły jakiś czas temu), ale muszę uzbierać 105 zł:
https://www.facebook.com/media/set/?set ... 857&type=3