Rudy po wniesieniu do mnie natychmiast przestał wrzeszczeć i poszedł obejrzeć stare kąty. Ewidentnie rozpoznał teren. na wieczorne karmienie zgłosił się tam, gdzie zawsze jadł. Mruczy i daje się bez problemu głaskać.
Tam po pierwsze mocno bał się ludzi (choć są naprawdę bardzo fajni i spokojni), po drugie - gnębiły go rezydentki. Zapędzały go w różne kąty, a on za bardzo bał się ludzi, by jakoś wezwać pomoc przeciw tym dwóm babom. W efekcie zwiewał przed wszystkim

U mnie - zero prychania, syczenia, koty powitały go jak swojego.
Musi iść do domu niewychodzącego, spokojnego, wg mnie może być z kotami, ale towarzyskimi. No i na pewno musi dostać duży kredyt cierpliwości, bo nie będzie się od razu miziać. Tu akurat kredyt od ludzi miał dowolnie duży, gorzej z kotkami... W nowym domu wszyscy (i ludzie i zwierzaki) muszą go zaakceptować z jego lękliwością...