Abra1- serdecznie witamy
Jednak nie jest tak różowo...
Dziś rano dobitnie dowiedziałam się, że na Gruntowej jest kotka z 3 kociakami. Ponoć ktoś ją wyrzucił... tj zostawił w pudełku przy smietniku. Najciekawsze jest to, że karmicielka dzwoniła po to, żebym jednego z tych maluchów ściągnęła z drzewa !!!
A potem mogą cyt "tam sobie biegać" i kotki też przecież "nie trzeba sterylizować, bo koty są potrzebne"
Ale już po południu dzwoniła, że "one tak siedzą na środku trawnika", co z nimi będzie...
No więc wieczorem po wypełnieniu dwóch interesujących misji pojechałam po rodzinę - kociaki zostały 2, w międzyczasie jeden się oddał. Śliczności - kicia Tri i biszkoptowe coś (nie sprawdziłam

) I piękna mamusia Tri. Wszyscy pojechali do p. Ani na noc. Jutro po przeglądzie dzieciaki pojadą do kochanej Beatki a kotka się ciąć i do p.Ani.
Chyba mamy pewien kryzys gdyż mam kocicę w łazience

I sajgon w domu...
Kocica to mój wyrzut sumienia. Widziałam ją kilka dni temu pod swoim samochodem ale miałam 5 min na dotarcie do pracy więc tylko sypnęłam żarełko. Potem jej szukałam, ale wiadomo - nie było.
Dziś natomiast zobaczyłam przez okno, że ciągają ją jakieś dzieciaki. Wiadomo - fajnie jest być silniejszym

Dopiero jak niosłam ją na górę to przyszła refleksja, że nie wyglądam specjalnie reprezentacyjnie - tj siła moich mięśni była mizerna w porówaniu z ich mięśniami, ale chyba zadziałał element zaskoczenia bo dzieciaki się zmyły błyskawicznie

A może po prostu jakoś źle mi z oczu patrzyło...
Kicia młoda (ok 8 mcy) kochana. Widać, że domowa (nawet pazurki przycięte)
Powieszę ogłoszenia w okolicy, choć wiadomo, równie dobrze ktoś ja mógł wywalić.
Chora jest, na pewno katar, może coś jeszcze.
Po pracy próbowałam znaleźć wczorajszą Tri z działki. Ale nikt się nie stawił - dziś było pewnie sporo ludzi (bo niedziela, ładna pogoda) więc stado najedzone pod koreczek.. Pojadę jutro.
Wracając zahaczyliśmy o ul upalną - dzwoniła pani, że od 3 dni w węźle ciepłowniczym siedzi zamknięty kot. I krzyczy. I nikt nie ma ochoty go uwolnic- tj ani administracja, ani osoby odpowiedzialne za węzeł.
Na miejscu kota nie stwierdziłam - tj zamknięte na głucho.I pancerne drzwi -nawet gdybym miała ochotę złamać prawo to i tak bym nie dała rady z moimi mięśniami
Ale po wywiadzie środowiskowym okazało sie, że jednak ktoś był i kota wypuścił... Oby.