Jestem.
Ledwie doczołgałam się do kompa.
Jestem w stanie końpletycznego rozbicia...
Nie dość, że nie skończyłam uówionych notek, akcja sąsiad, akcja Renifer... (szukam lepiej płatnej prac albo choć fuchy żeby sobie postawić ten płot międzysąsiedzki, bo dla mnie teraz to priorytet i sama se zrobię

) to jeszcze padłam jak norka.... i musiałam zrobić coś czego nienawidzę, szukać pomoy medycznej...
Oczywiście to nic w porównaniu z chorobą Basi, ale nie dałam rady...
Dziś przespałam prawie cały dzień i muszę ze wstydem zabrać się za pracę.
Z pozytywnych rzeczy:
Złapaliśmy kocurka dzikunka z bazy na sterylkę (choć w poierwszej kolejności miały być kociczki)... dziś już wraca po przetrzymaniu w lecznicy (ja po niego nie pojadę tylko Renifer). Ze złych wiadomości, to my niestety musimy płacić za sterylki dziczków, bo nie ma kosmitów, którzy chcą partycypować w kosztach (to oczywiście żarcik, Asia zna realia).
Obydwa kociaste się wyadoptowały.
Dostałam właśnie liścik od Manolo ze zdjęciami i choć troszeczkę poprawił mi się humor:
"Witam serdecznie,
Na wstępie chciałabym serdecznie podziękować za małą pociechę. Kotek chowa się cudownie! Apetyt mu dopisuje, radości i psot jest pod dostatkiem.
Starszy 'braciszek' opiekuje się nim dzielnie. Razem śpią, jedzą, nawet do kuwety wchodzą we dwóch. Dbają o siebie, myją się nawzajem i są nierozłączni. Jednak co dwa maluchy to nie jeden. To była bardzo dobra decyzja, aby adoptować drugiego kotka. 
Dziękujemy jeszcze raz za to małe szczęście! Przesyłam w załączniku zdjęcia ze wspólnych psot.
"Dziękuję, że jesteście.
Ja teraz rzeczywiście nie bardzo ogarniam. Muszę się powoli przywrócić do stanu realności i aktualności.
Ahoj