[Białystok]morze kociaków, dwa odeszły :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 25, 2008 23:05

Szałwia - no cóż, przyznam szczerze-parokrotnie parsknęłam śmiechem czytając o Twoich zmaganiach :D Ale oczywiście rozumiem (aż za dobrze) że to nie do końca takie zabawne...

NO więc usiłowałyśmy zapakować kotfoora w kaftan. A gdzież tam. Kotfoor zbyt zębaty. Dziwna jest ta kota. Po wyjściu z klatki ociera się o wszystko malo się nie przewróci (ale to nie tylko z sympatii-znaczy teren) Dziś dwukrotnie rzuciła mi się na nogę - byłam w "roboczych" spodniach, na których mam zapachy wielu kotów (nie żebym nie prała, ale wiadomo :oops: ) Poza tym zabiła mój but (dokładnie sznurówki :) A potem jakby nigdy nic-dalej się łasiła...
Gorzej było jak miala już skarpetę na głowie- wtedy walczyła jak lwica. Szałwia nawet stwierdziła "jak ona nas musi nienawidzieć..." - tak to własnie wyglądało.
Kiedy siedzi w klatce to jest najmilszym kotem na świecie. Błaga, żeby pogłaskać, wypuścić. Ale potem-następują wcale-nie-kurtuazyjne pogryzienia.
Pani Iwona bardzo chciałaby, żeby znaleźć jej dom. Ale jak tu taką Babę zaprezentować? Jak ktoś ją będzie głaskał a ona go capnie w porywie czułości?
Na szczęście jutro bedziemy mieć klatkę wystawową dla psów- takie M5 to kicia się przeprowadzi i będzie miała mozliwość rozprostować łapki.

Jutro rano prawdziwe wyzwanie. Muszę odwieźć kicie Nowogródzkie od p. Jasi na ich teren. Jak ja te panienki połapię w tej piwnicy to nie wiem... a poza tym chcialabym obejrzeć im brzuszki... Ech rozmarzyłam się...
Na wymianę zawiozę zapewne kicię Tricolor dziś ciachniętą.

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lut 26, 2008 4:01

Pani Agatko,myślę, że aż tak źle nie będzie z panienkami z ul. Nowogródzkiej.
Wyglądaja na bardzo sympatyczne, apetycik dopisuje i tylko nie mogę pojąć, dlaczego tak dziwnie - zdaje się nieufnie - patrzą pzreślicznymi ślipkami. :evil: :roll:
Mówię do nich miłe słówka, ale one patrzą, słuchają i nie chćą zbliżać do mnie.
:?:
Oczekuję Pani przyjazdu z nowicjuszką.
Mama nadzieję, bardziej miłą.
Pozdrawiam wszystkie KOCIARY!!!

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lut 26, 2008 22:14

No cóż, pani Jasia okazała się być zbytnią optymistką.
Kicie Nowogródzkie powitały nas na swoich pozycjach-siedziały na rurach pod sufitem. I wcale nie miały ochoty wracać. Ganialiśmy przez jakieś 20 minut-mój miły maż stwierdził, że klatka-łapka by się przydała. Kicie syczały i warczały, no i zdecydowanie lepiej im szło bieganie po tych rurach niż nam :roll:
W końcu udało się przyblokować jedną tak, że miała do wyboru-zejść mi po twarzy lub wejść do transportera. Z radością śpieszę donieść, że twarz ocalała :D Potem tak samo druga. Ale jak już zamknęliśmy transportery to aż przysiadłam-nogi mi się trzęsły.... :roll:
Całą drogę myślałam jak tu te panie rozpakować ze skarpet. Musiałam bez rękawiczek-w rękawicach trudniej coś wyczuć. Pierwsza kota pomimo warczenia i innych gróźb karalnych które między sobą kurtuazyjnie wymieniłyśmy pozwoliła się łaskawie wyswobodzić. Druga natomiast śmignęła jak rakieta, pomimo iż wlot transportera był ledwo uchylony. Ma skarpetę na tylnich łapach "od pasa" - takie majtasy. Mam nadzieję, że karmicielka jej zdejmie jak kicia się trochę uspokoi-kicia dała się jej głaskać...a jeśli nie-no coż, ja próbowałam a tak wszystkie koty będą się z niej śmiały.
Byłam u brata u kici Melby-fajniutka jest, tuli się mruczy, każe się głaskać. Jutro ma po nią przyjechać nowa pani. Trzymajcie kciuki.

Wieczorem pani Iwona miała zabrać kotę od Szałwii na kontrolę. Ale już o 15 Szałwia alarmowała że panna zwiała z klatki i ani myśli wracać. Potem rozgrywały się jakieś dantejskie sceny z kotą w roli głównej oraz p.Iwoną, jej mężem i dużą ilością krwi 8O (no, może nieco dramatyzuję, ale wcale bym się nie zdziwiła) W każdym razie może Szałwia sama napisze, bo była dzielna i nie omdlała, pomimo iż dzicz jej szalała po pokoju.
Mam trochę wyrzuty sumienia-kicia miała być oswojona w miarę. Nie chciałam Szałwii dawać na początek totalnego dzikusa. A tu taka wtopa...
Mam nadzieję, że Szałwia przeżyje.


A tak moja brygada antyterrorystyczna eksplorowała transporter Melby tuż po opróżnieniu z jadowitych kotfoorów Obrazek
A potem- "kot śpi a myszy harcują" :D
Obrazek

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lut 26, 2008 23:07

Żyję :) jak się okazuje - dzikie kocie okazują się fajnie przyjaznymi, i odwrotnie.
Dzisiaj było trochę przejść z drapieżnikiem. Wymsknęła mi się z klatki, właściwie trochę jej to ułatwiłam, bo gdy chciałam wyjąć miski i ona się zbliżała, ja cofałam rękę. Zwiała i nie było możliwości zachęcenia jej najlepszymi przysmakami. Chodziła dookoła mnie, ale gdy się zbliżała, ja się cofałam - normalnie bałam się chwili kiedy skoczy wbić kiełki. Więc próbując zagonić ją do klatki obchodziłyśmy się dookoła, ona wygrała i została "luzem" w pomieszczeniu.
Wieczorem miała przyjechać pani Iwona, więc wiedziałam, że będzie w końcu ktoś, kto ją okiełzna. Na dzień dobry kicia jak zwykle: mruczenia, ocierania, kiedy małżonek pani Iwonki chciał ją wziąć na ręce, pogłaskać i przytulić - skończyło się dziabniętym do krwi palcem, aż kapało. Poszły w ruch rękawice do odśnieżania. Udało się panu złapać drapieżnika, i to dopiero początek. Stałam metr od nich i z wrażenia/przerażenia skamieniałam. Odgłosy u brata Agi były różne, ale bardziej takie przypominające całkowitą rujnację pokoju, ściany trzęsły się z każdej strony i drzwi, na pewno coś leciało z półek, mebli, dużo różnych odgłosów - sama kotka mało krzyczała. Ta walczyła z opiekunami i transporterem, wiła się, gryzła i cięła pazurami na oślep, warczała, syczała i darła wniebogłosy... Po walce udało się ją wpakować do transportera, ale nie było sensu jej wieźć do lekarza, tam byłoby pewnie tylko gorzej. Więc dokonano zrzutu kotki z transportera do nowej dużej klatki. I siedzi tam morderca. Jak podeszłam do niej po jakimś czasie to oczywiście mruczenie, łaszenie, błagalne miauki, tylko weź i głaszcz. A klatka super, duża, można łapki rozprostować, nawet się przejść po spacerniaku :)
To tyle, ufff, długo trochę, ale musiałam odreagować popołudnie gdy sama chciałam ją złapać i wieczór. Tak naprawdę to szkoda mi kici. Właściwie teraz sama nie wie z kim i o co walczy. Biedka.

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Wto lut 26, 2008 23:17

I jeszcze poza tematem: czy byłyście tutaj? http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=66343 do piątku do północy ważą się głosy... a rywal twardy :?

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Śro lut 27, 2008 23:25

Z Koffoorem dzisiaj wszystko ok - Kicia w dużej klatce, łapki rozciągnięte, najedzona, mrucząca, śliczna. Nie wypuszczałam jej na spacer, wiadomo, ale teraz ma naprawdę więcej miejsca w nowej świetnej klatce. Miauczy gdy tylko usłyszy że ktokolwiek jest w pobliżu, a już z bliska to obowiązkowo mruczenie i przebieranie łapkami. Tylko uparcie śpi w żwirku :roll: . Udało mi się sprzątnąć 3/4 klatki, w 1/4 na chwilę uwięziłam kicię wg pomysłu Agi lub pana Tomka. Dobry pomysł, ciekawa jestem czy uda się to powtórzyć - kicia mądrala, szybko kojarzy fakty :) Pozdrawiam

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Śro lut 27, 2008 23:45

OOO Szałwia pominęła jeden dość istotny szczegół barwy czarnej - a mianowicie została dziś obdarowana kolejną klatką z niespodzianką :D

Bo miało być tak- jadąc do teściów zawiozę sąsiadowi na działkę klatkę łapkę, a on, w stosownej chwili aresztuje kicię ksero kotki Ali i Baby ze stodoły Anihili... Myślałam, że będzie to jutro, może pojutrze.
Ale akurat jak przyjechałam to ksero siedziało u niego przed domem :roll:
Zarówno ja jak i mój miły mąż oraz sąsiadka użyliśmy całego naszego uroku osobistego, żeby Ksero weszła do klatki. I weszła...I pomyśleć, że polowałam na nią od października...
Udało się znaleźć termin na dziś na sterylizację kici- dochodzi do siebie u Szałwii. Mam nadzieję odwieźć ją jutro (kicię, nie Szałwię :D ) do piwniczki sąsiada. Oby nic nie przewidzianego się nie zdarzyło...
Kicia ma jakiegoś grzyba na sobie-wyłazi jej futro z pupki. Mam nadzieję, że nie jest to jadowita warszawska odmiana (dziewczyny z W-wy ostatnio wojują z jakimś paskudnym grzybem) - w każdym razie reszta stada zdrowa. Na wszelki wypadek nie przekładałyśmy koci do innej klatki-siedzi w klatce łapce. Jutro jak ją odwiozę to potraktuję domestosem i Virkonem.

Wieczorkiem sprzedała się też kocia od Melby. Przedziwny to kot-nie widziałam dotąd tak przyjaznego "dzikusa". Kicia jest z nami od czwartku a dziś łaziła cały dzień za bratem, miałkoliła żeby ja tulić, spała nawet w łóżku 8O (bo nie mieli serca zamknąć jej do klatki) - rezydenci są zbulwersowani :wink: I pomyśleć, że przez wiele miesięcy nie dała się nawet dotknąć karmicielce...

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw lut 28, 2008 10:20

Bardzo się cieszę, że udaje się Wam, mimo różnych kłopotliwych sytuacji, wyadoptować i wysterylizować tyle kotów :)

Od razu Wam przypomnę - mogę wziąć kicie na tymczas, gdyby była taka potrzeba. Najlepiej jakieś małe kicie, płci koniecznie żeńskiej :).

Mogę też pomóc w "łapaniu" dzikusów. (na szczęście nie boję się poszatkowania, ani pogryzienia ;).)
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Czw lut 28, 2008 11:27

Kiedy dziś póznym rankiem poszłam odwiedzić Tricolorkę: nakarmić i pogawędzić z nią, zauważyłam kaftanik leżący na podłodze, a ją wysoko na rurze.
Bardzo zwinna i, niestety, dzikawa. Na razie nic nie je.
Nie da się jej udobruchać na dobre....
Ubolewam nad tym...
Ale cóż ja poradzę....
A taka śliczna i taka sympatyczna...
Wieczorem w środe dzwoniłą karmicielka jej. Pytałą, czy da się ucywilizować.
Niestety jw.

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw lut 28, 2008 12:56

Czarno-biała w klatce wciąga żarcie jak odkurzacz :lol: Moja siostra ją tuczy (off koz nie za darmo :roll: ) i się nią zachwyca, bo fakt-jest śliczna :)
Mścisław [']21.10.2010
Konstancja ['] 14.08.2017

ObrazekObrazek
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem, wędkarzem i rybą. :mrgreen:

AniHili

Avatar użytkownika
 
Posty: 11055
Od: Pon kwi 30, 2007 22:20
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw lut 28, 2008 19:00

a do budki gdzie ja czasem karmie koty przychodzi jez.... to bym jeszcze przebolala, chrupek nam bardzo nie ubedzie jesli jeden maly jez sie do nich dossie, ale on w zamian rozsypuje cale jedzonko i zostawia male jezowe kupki... i co z takim zrobic?

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Czw lut 28, 2008 19:19

Melbo, złap drania i przewieź do lasu :) Miasto to nie miejsce dla takich stworów...a btw.to ona spac nie powinien teraz?
Mścisław [']21.10.2010
Konstancja ['] 14.08.2017

ObrazekObrazek
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem, wędkarzem i rybą. :mrgreen:

AniHili

Avatar użytkownika
 
Posty: 11055
Od: Pon kwi 30, 2007 22:20
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw lut 28, 2008 20:22

Przed chwilą Tricolor odwiedziła jej Karmicielka Pani Iwona wraz z Panią chętną do zaadatowania Tricolor-ki.
Spodobałą się KOTECZKA bardzo.
I dobrze się stało!
A więc w niedzielę zgłoszą się po nią.

W takiej sytuacji 5-mies. kotek proponowany przez Panią, Pani Agatko, pozostaje na stanie u Pani.
Powodzenia w poszukiwaniu dla niego rodziny!
Miłego wieczoru WSZYSTKIM MIŁOŚNIKOM KOTÓW!

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw lut 28, 2008 20:26

Hm, rzeczywiście wczoraj nie wspomniałam o czarnym przybyszu w zielonym kubraczku, ale ona przyjechała jako śpiąca królewna po zabiegu, dziś już pojechała, więc to była taka cichutka i króciutka wizyta :)
Koteczka w klatce rozrabia, tzn wszystko ma zmieszane: w żwirku jedzenie i kupki i strzępki gazet, w jedzeniu i wodzie żwirek, wszędzie w klatce jedzenie, woda, żwirek, poszarpane gazety i wszystkie inne możliwe kombinacje. Jak codzień - w klatce sprawia wrażenie przeuroczej, jak tylko mam chwilę to lecę ją pogłachać przez szczebelki.
Ogromnie się cieszę że kicia od Melby ma domek, bardzo bardzo trzymałam za nią kciuki.
Melba, jak pojawił się jeden jeżyk, to pewnie będą i inne. Ja mam co roku gościnnie całe stado, już nawet je odróżniam, ale skubane są sprytne - śpią u sąsiadów, a do nas na wyżerkę :)

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Czw lut 28, 2008 22:56

Proszę nie tępić jeżyków :D Najwyżej można im powiesić pouczającą kartkę "zachowaj czystość w stołówce" lub coś w ten deseń :D

Chciałabym donieść, że Kruszynka od p.Jasi - nasza śliczna kicia z castingu na plakat:
Obrazek
jest naszym 100 wyadoptowanym kotem :D :D :D czy nie sądzicie, że warto by się przy tej okazji spotkać?


Kicię zawiozłam dziś do domku. mam nadzieję, że będzie szczęśliwa...
Odwiozłam też spiącą królewnę na działki do pana który zaaresztował ją w swojej piwniczce. Możecie sobie wyobrazić, z jakim lękiem tam jechałam?
Zawsze jak wydawało się, że wszystko już wywiezione i wysterylizowane to pojawiała się kolejna kota-ksero. Dziś nic nie zauważyłam 8) (ale było ciemno....)

Dzwoniła dziś karmicielka z Nowowgródzkiej. Kocicie wczoraj odwiezione śmigają aż miło. Natomiast w kolejnych dwóch blokach zakratowano okienka z kotami w środku. Czy Ci ludzie serca nie mają... Tomasz ma się zorientować jak to wygląda (ja jutro pracuję do 17)ale nie bardzo wiem, co z tym zrobić - zdejmowanie siatek jest bardzo krótkoterminowe- dwa dni i są znowu. Te koty są raczej nie do złapania-nie ma osoby która je tam karmi (a przynajmniej nie wiadomo kto) a bez pomocy takiej osoby koty po prostu nie podejdą...

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: nfd, smoki1960 i 98 gości