Blue pisze:jasdor pisze:Sami jest leczona na koszt OTOZu, a że nie miałąm jej gdzie wziąć jak ją znalazłam, to wylądowała w lecznicy i myślałam, że się uda, ale się nie udało.
Musiał rozmawiać z kimś stamtąd,
A Ty rozmawiałaś? Co oni na tą całą sytuację? Jaka jest ich postawa?
Koszta leczenia koteczki szybują niemożebnie, wet ma pewnie poczucie stania pod ścianą jeśli chodzi o możliwości pomocy jej i być może po wypróbowaniu kilku dróg przekonanie że to jednak FIP (mi się wydaje że to nie on, ale to ten wet leczy kotkę, ma swoje doświadczenia i ma prawo do swoich przekonań. Z tego co piszesz to on się jednak stara, konsultuje przypadek koteczki z profesorem, próbuje leków, wchodzi w rozmowę z Tobą etc), być może mu powiedziano że niestety ale już nie będą pokrywać kosztów leczenia (a może i dostał ochrzan że wszedł w tak drogie leczenie, kto wie czy nie zanegowano jakichś faktur) i stąd jego postawa?
Nie pochwalam jej - bo powinien powiedzieć szczerze że jeśli chodzi o możliwości leczenia kota bezdomnego, finansowanego przez OTOZ możliwości się już wyczerpały i Twój wybór - czy przejmujesz pokrywanie kosztów dalszej diagnostyki i leczenia czy nie.
No ale nie byłam na tej rozmowie. Ale pomyśl na spokojnie czy naprawdę jest powód do utraty szacunku do niego? Bo gdy czytam Twój post to nie mam do tego przekonania. Może nie warto go przekreślać?
Tylko na przyszłość od razu ustalać pewne rzeczy - np. przewidywane koszta kuracji, finansowanie, kto pokrywa koszta. Szczególnie gdy dotyczy to takich sytuacji.
Popieram pomysł zbiórki!
Trzymam kciuki za ponowne zadziałanie leków żebyście chociaż miały więcej czasu na szukanie innych dróg.
Już po kilku słowach wiedziałam, że o to chodzi. Znając panią koordynator, jej podejście do zwierząt i do KASY zdecydowanie na 100% wet dostał opierdol za to, że leczy kota, który i tak niedługo umrze. Na pewno była po faktury i ją przeraziły. Cała ta zgraja tam zwierzęta ma w poważaniu, byle kasa się zgadzała. Trudnych przypadków się nie leczy, takie się uśmierca bez żadnych sentymentów. Dlatego też syzbko się od nich uwolniłam kiedyś, żeby mniej widzieć i mniej wiedzieć.
Wczoraj padłam o 8 wieczorem i obudziłam się w środku nocy dlatego nic nie napisałam.
Kontaktowałam się ze znajomym wetem z Rzeszowa. Kota nie widział, ale po wynikach stwierdził, że jemu to bardziej nowotworowo / chłoniakowo wygląda niż fipowo. Oczywiście, że nawiązał do sciągnięcia płynu, a przynajmniej trochę i zbadania.
Moja wetka jest na urlopie do poniedziałku, kontaktowałam się z nią i dopiero w poniedziałek na 15.30 mam przyjechać. Pokazywałam jej badania. Pierwsze jej skojarzenie nowotwór. Jak powiedziałam, że jest podejrzana i FIP, też stwierdziła, że z wynikami przy fipie też jest różnie.
Sami nie jadła praktycznie od wtorku . Kupiłam covwa i odżywkę . O ile wcześniej nawet z chorymi płuckami zajadała się nim to teraz liznęła i tyle. Nawet jak podaję strzykawką to najwyżej 3 ml zje i się dławi. Nie chce absolutnie, a bardziej nie może niż nie chce.
Wracam do domu z duszą na ramieniu czy ona jeszcze żyje

Leki, które bierze w ogóle nic a nic nie pomagają. Ma maleńką dawkę sterydu (5 mg) przedtem dostawała chyba 20, kończąc na połówce 10 mg i to jej pomagało. Przy podawaniu tej 5 nie ma żadnej poprawy, nic a nic.
Wet mówił, że NIE MOŻNA PODAWAĆ STERYDU Z VIBRAGENEM, CZY TO PRAWDA ? Bo ja mu już w ogóle nie ufam, teraz to już nie wiem. Ufam tylko mojej wetce, ona walczy do końca.
Za zbiórkę na zrzutce się nie płaci, na pomagam zabierają jakiś % ale ja zawsze to wyrównuje ze swoich i rozliczam pełną kwotę. Nie wiem tylko czy jest jeszcze sens, bo ona czuje się naprawdę źle

Dwie noce mamy zupełnie nie przespane, ani ona, ani ja,jest taka bardzo zmęczona, bo nie może się nawet położyć. Funkcjonuje na czuwaniu.
Wetka mówiła, że jeśli nie je to odrobinę kroplówki trzeba jej dać, tamten nawet nie zaproponował.
Nie wiem już co mam robić.
Jedno jest pewne, muszę ją leczyć za swoje bez względu na to czy się uda czy nie.
Nie wiem tylko czy jeździć dalej tam, czy zabrać ją do mojej lecznicy.
Dziś rano Sami wyglądała bardzo źle

Kupiłam, będę próbować karmić, ale niewiele tego zjada. Wetka mówiła, że jakby zjadła pół butelki w ciągu dnia to nie musi nic więcej jeść, ale ona nie zje, nie da rady, z biedą wcisnę 3 - 6 ml

Cały czas spędza w takiej pozycji

I tak ją żegnam i witam. Jak wracam z pracy cały czas na drapaczku, w nocy ze mną w łóżku

a jak wrócę to tak spędzamy czas, na klankach ale główka musi być zadarta do góry, pewnie lepiej jej oddychać.

Podobno teraz nie można podać większej dawki sterydu
