Wczoraj wieczorem wyszłam karmić jeże te duże do stodoły,Koty dostały swoje jedzonko
potem wzięłam się za sprzątanie jezurkom tym małym które sa w domu,no i skończyło się na płaczu
jeden ten najmniejszy dziubuś nie wyszedł z domku,sięgnęłam ręką po niego ,wyciągnęłam ale nie żył
On miał prawdopodobnie chore nerki,nawadniałam go bo dużo sikał i sam sporo pił
miał sliczny apetyt był wesoły,gdy znalazłam Go w środku dnia skulonego w trawie to cudem go dogrzałam a potem ta radość że jest ok a nie było tak do końca
Wiem że czasem nie mozna pomóc ,ale to było takie oczko w głowie moje ,właził mi na kolana gdy siedziałam na podłodze,wtulał się mocno zupełnie jak nie jeż
Bardzo mi smutno bo miałam nadzieję że do wiosny wyrośnie na wielkiego jeża
Nowy stodołowy Kociak przynosi mi na próg swoje trofea z myszy
wdzięczny Kotuś dba o stado Dużych
Nosek w nocy znowu matkował pludzowemu misiowi,nosił go w ząbkach i śpiewał jak szalony
ale i tak nie mogłam spać a do tego w nocy wiał silny wiatr
Miłego dnia Wam życzę