Janko, Krzysiu, tak mi przykro i nie wiem jak Was pocieszyć Ponusia była z Wami szczęśliwa, pamiętajcie te dobre i radosne chwile....
Ona będzie z Wami już zawsze ....
Tulę i ciepłe myśli posyłam... .
Dziękujemy za słowa pociechy wyrażone tu na forum jak i te telefoniczne... Szczęściarz i Kociś też są trochę jakby inni... Stali się bardziej przytulaśni i trochę spokojniejsi... Wczoraj po południu gdy wróciłem z pracy, w przedpokoju powitali mnie Chłopcy... Zawsze po chwili pojawiała sie Ponusia - Panienka lubiła mies swoje wejście gdy pierwsze pieszczoty były już rozdane... Wczoraj tego nie było... Gdy szykowałem im jedzenie z rozpędu napełniłem trzecia miseczkę... Wtedy pękłem... Cały dzień nie miałem czasu by pomyśleć o tym co się stało wczesnym rankiem...
Jeszcze raz śmierć zabrała malutką istotkę, nie dając jej szans... Pod koniec listopada robiłem jej zdjęcia i nie wyglądała na chorą. Zachowywała się normalnie - jadła, piła i załatwiała sie no i oczywiście lała i straszyła Chłopaków...
Zaobserwowalismy że bardzo żywiołowo reagowała na zapach i widok "ludzkiego" jedzenia - kiełbasy, szynki itp. Zastanawiamy się czy nie była czasem karmiona przez większą część swojego życia właśnie w ten sposób... Dalia, od której Ponusia trafiła do nas, przestawiała ją na kocie pożywienie ale wiadomo że na to potrzeba czasu... Owszem jadła to samo co pozostałe koty ale reagowała dalej na te ludzkie pokarmy... Kto wie czy to właśnie już na początku zycia nie skazało jej na szybszą śmierć, bo przecież wędliny są mocno solone a to ma ujemny wpływ na nerki... Do tego dochodzą jeszcze przypadłości genetyczne...