evik75 pisze:Ale mają kociaki super plac zabaw

Nie wyobrażam sobie życia bez tego tarasu, przy tym licznym sierocińcu. Maluszków jest . . . 8. W klatce zamykane są na poposiłkowe leżakowanie. Wtedy przeprowadzany jest spis inwentarza, przeliczanie i szukanie w zakamarkach schowanej zguby. Większość czasu biegają jednak po tarasie. Czasem jak znajdę chwilkę, żeby przysiąść tam z nimi z kubkiem herbaty, to oczopląsu można dostać. Wszystko się rusza, skacze, goni, podbrykuje, naskakuje,wspina po drapaku.
kwinta pisze:Marta, te wiejskie historie kociaków i ludzi tam mieszkających, czytam zawsze jakbym czytała kryminał Agathy Christie. Te kłamstwa, podrzucanie niechcianych maluchów i chęć zarobienia kasy na tych biedakach, daje pełen obraz polskiej wsi, z wyjątkiem sąsiadki z wysterylizowaną kocicą i jej chęć pomocy . . .
To ludzie potęgują te wszystkie nieszczęścia. Głupota, ograniczenie, brak empatii, ,,niechciejstwo", patrzenie tylko na czubek swojego nosa. W tych wszystkich historiach to zazwyczaj ludzie wzbudzają moją największą frustrację.
Miałyśmy na innej wsi dwie kotki i osiem maluchów. Gdy moja koleżanka dowiedziała się, że małe maja zostać po podrośnięciu wywiezione do lasu pojechała do tych bab, ich opiekunek i powiedziała, że poszuka maluchom domów, a dorosłe kotki teraz latem wysterylizujemy. Gdy maluchy miały kilka tygodni baby powiedziały, że można już je zabierać. Koleżanka, odparła, że to nie rzecz, nie posadzi sobie na komodzie, żeby w międzyczasie szukać im domów, że lepiej do czasu znalezienia im miejsc, żeby pobyły ze swoimi mamami. Obawiając się jednak, żeby baby nie wywiozły małych, zaproponowała, że może im trochę karmy przywiezie. Na to jedno babsko odparło: ,,no, przydałoby się". Bezczelne babsko.
Co krok spotykam się z takimi ludźmi. I tak jest co robić, to jeszcze ludzie utrudniają. Nie chcę ich pomocy, ale niech nie utrudniają.
Ale nie tylko tacy ludzie są, na szczęście. Kilka dni temu mój okoliczny wet powiedział, że jest bardzo dużo ludzi, którzy przygarniają zwierzęta, szczególnie bezpańskie psy. Powiedział, że bardzo często przychodzi ktoś do niego na weterynarię z psem i opowiada, że to przygarnięty, błąkający się znajdek. To trochę podnosi wiarę w gatunek ludzki.
Erin pisze:Co do tego kmiotka, to nasuwa mi się jeden komentarz: wsi radosna, wsi wesoła

Kmiotek spędza życie pod sklepem z piwem. Przyszedł na świat, żeby żłopać piwko. Kmiotkiem był, jest i kmiotkiem umrze. Ot, takie tam wartościowe życie.
Dziś zdjęliśmy mojej domowej Florci szwy posterylkowe. Zaszczepiliśmy też ją na podstawowe wirusówki. Alusia dostał zastrzyk, bo w środę miała sterylkę. Dwie ,,mamusie" z klatki też dostały zastrzyki. Taki tam pielęgniarski dzień. Dzień jak co dzień . . . Jeszcze odrobaczanie nowo przybyłych maluszków. Część już została wcześniej odrobaczona. Nie spodziewałam się, że przybędą kolejne maluchy.
A maluszki właśnie wyganiały się i teraz leżakują