Tweety pisze:podziwiam _namidę_, ja jestem histeryk i siedziałabym już w kącie zalana łzami

.
A trzy koty w bardzo ciężkim stanie, chore na FIP, to jakaś kosmiczna masakra

Hymen w związku z tym wrócił z adopcji.
Natomiast za Boga nie jestem w stanie zrozumieć pojawienia się jednakowych objawów dokładnie w tym samym czasie i postępujących tak samo u dwóch kotów, zwłaszcza, że jeden zmienił wtedy dom. Normalnie jak u rodzeństwa syjamskiego

żółtaczka, wątroba olbrzym, brzuszek jak u murzyńskich dzieci ...
O ile rozumiem "genetycznego FIPa" u Wypłoszki i Hymena (z tego, co wiem, wirus może się uaktywnić w momencie stresu, obniżonej odporności, więc przeprowadzka jak najbardziej wpisuje się w ten szablon.), o tyle zastanawia mnie co innego: dlaczego w tym przypadku zachorował kot niespokrewniony (Masza), a w innych przypadkach stwierdzonego FIPa (koty u Sol, Cypis u Tweety, wreszcie Zuzia u Karaluch ) nie doszło do epidemii w stadzie i żaden inny kot nie zachorował?
Co spowodowało uaktywnienie się wirusa u Maszy właśnie teraz, a nie kiedy indziej, kiedy była w gorszej formie? Czy to po prostu pech, czy miało to związek z pojawieniem się "aktywnej formy" FIPa w bezpośrednim otoczeniu?
Jeśli tak, to czy w przypadku większych skupisk kotów można jakoś zapobiec rozprzestrzenianiu się tego choróbska? Jak? Izolując kota z początkowymi objawami?
Czy Molly, jako kot silny i zdrowy, jest bezpieczna?
Wreszcie: czy podtrzymywać przy życiu chorego na FIPa kota, do czasu, aż nie zacznie się męczyć, czy pozwolić odejść mu wcześniej w nadziei, że inne w stadzie przeżyją?
Żeby można było rozgryźć mechanizm uaktywniania się FIPa.
