Wróciłam oczywiście późno, bo krew bardzo długo schodziła. Nie wiem jak ma wygladać samopoczucie kota po transfuzji, ale na razie zmian nie widać. Wetka w Mikołowie, gdzie odbierałam krew powiedziałe, że te wyniki wcale nie takie złe. Przetaczali kotom krew jak miały tylko 1,0 hemoglobiny. Nie wiem jak tame koty jeszcze żyły jak Daisy przy takim poziomie jest taka rozwalona. Może były starsze. Oprócz krwi dała mi dalsze wskazówki do badań i jutro znowu zawozimy krew do badania pobraną jeszcze przed transfuzją. Daisy dostała jeszcze troszeczkę kroplówki podskórnie, bo była odwodniona. Dla odmiany teraz dużo siusia, a mniej pije, chociaż własnie znowu wisi nad miską.
Jutro po badaniu krwi może coś się wyjaśni i będziemy wiedzieć co jej podać , żeby wspomóc odnowę krwinek. Naprawdę mam dość na dzisiejszy dzień, a nie wiem jaka będzie jeszcze nocka. Ostatniej prawie wogóle nie spałam, bo mała chodziła do kuwetki, a ja zaglądałam czy to tylko siu czy może wreszcie jakiś choćby mały qpal. Poza tym nie chciałam, żeby było jej zimno, a ona chyba chciała i za skarby nie dała się przykryć, ani nie chciała siedzieć przy termoforku.
Koszt krwi, a szczególnie przesyłki mnie poraził. Dobrze, że przyjmowali karty, bo nie miała bym czym zapłacić. Liczyłam na 300 zł, tak zresztą mówili
Dziękujemy wszyskim za pomoc. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, na razie dalej mi się ryczeć nad nią chce
