Jestem z Rzeszowa.

Rycze juz drugi dzień nie chce mi sie nic miejsca nie moge sobie znaleźć najgorsze są wieczory i noce.
Kicia mi odeszła w drodze do lekarza w czwartek.
Lekarz zrobił sekcje koteczce.
miała ogromnego guza w klatce piersiowej który powodował ze wszystkie narządy sie przesunęły. Spowodował ucisk na płuca przez to tak ciężko oddychała.
Nie było żadnych przerzutów, płynu w klatce piersiowej niewiele. wyniki krwi w normie ( rozmaz , biochemia, morfologia)
Najgorsze jest to że dało sie go operować

tylko nie zdarzyliśmy.
Strasznie mi źle teraz i obwiniam sie , kicia miała szanse być tu teraz zemną.

Tak strasznie to boli.
Choroba niedała żadnego znaku o sobie kotka normalnie miała apetyt przytyła na zimę była żwawa futerko piękne zadbane, żadnego kaszlu, gorączki, wycieku z nosa czy oczu, żadnej biegunki czy apatii, żadnych powiększonych węzłów,
Po prostu wyszła z domu i zginęła tydzień jej nie było zastanawiałam sie gdzie poszła naszukałam sie wszędzie i nic.
Po tygodniu pojawiła sie wyglądała strasznie odwodniona, widać było ze nie jadła przez ten czas, futro brudne, była przerażona jakby ducha zobaczyła, miała drgawki trzęsła sie , szybki oddech, straszne przerażenie w oczach, i jak to nazwać sztywniała i traciła władnośc w nogach.
Od razu lekarz pojechaliśmy tam dostała kroplówkę i antybiotyki, witaminy.
Na drugi dzień rano kotka ładnie juz wyglądała wszystko ustąpiło zaczeła się lizać jeśc.
Tylko oddech został przyśpieszony.
U lekarza kicia znowu dostała antybiotyki - lekarz nie stwierdził zapalenia płuc.
mówi że trzeba dać jej czas by doszła do siebie.
Ale kici nie przechodziło więc wybrałam sie do innego lekarza i zrobiono jej prześwietlenie.
I to był początek koszmaru - płyn w klatce piersiowej który lekarz usunął ( był krwisty ze skrzepami), lekarza zaniepokoiło że po prawej stronie było mało plynu, więc zrobił jeszcze usg - wyszedł guz 10 cm

.
Ja się upierałam ze to moze być krwiak że ktoś ja uderzył bo tydzień jej nie było to coś musiało sie jej stać jakiś wypadek mimo że żebra były całe to uderzenie mogło spowodować uraz.
Lekarz odrazu mówił że to guz
Przez to ze czekaliśmy na te wyniki bo to była sobota 31 . 10 to lekarz ktory robi badania w krwi miał wolne.
I tak pojechaliśmy do domu. po dwóch dniach kicia poczuła sie lepiej.
Zrobiła sie piękną elegantką jak to kociczki.
W środe wieczorem stan się pogorszył znowu zaczęła żle oddychać i następnego dnia jadąc do lekarza kicia mi odeszła
