Moja Zuza jest na zawsze
chociaż miała być tylko na tymczas. Znalazł ją na parkingu moj sąsiad gdy miała ok 4 tygodni, zaawansowany kk, zaropiałe oczka i chodzila za ludzmi prosząc, żeby ją ktos przygarnął. Dosłownie. Tak mi mówiły panie mające psy. Ze ten kiciuś co jest u pani to już 3 dni tu się błąkał
i chodził za nami
Zadna pani nie wzięła maleństwa
bo jak się tłumaczyły nie mają warunków
No nic... dobrze, że moj sąsiad pomimo że nie miał warunków ma serce. Wziął kiciolka do domu i wtedy zaczął się zastanawiać co dalej... nie mógł kici zatrzymać bo jego ciągle w domu nie ma (wyjazdy na kilka dni). Przyszedł do mnie, poprosil o pomoc i wzięłam kicie
miałam zamiar wyleczyć kocialstwo i poszukać jej domu. Po tygodniowym leczeniu jedno oczko wyleczone, niestety na drugim ogromny wrzód. Nic to leczymy... niestety po kilku dniach wrzód pękł i oczko niestety też. Do weta... Po zabiegu stwierdziłam, że kocham to maleństwo, ze tyle przeszło, że takiej z jednym oczkiem nikt nie będzie chciał, nawet ogłoszeń jej nie robiłam. Została i... jest okropniasta. Nie lubi nikogo, oprócz mnie
jako jedyny kot łazi po meblach w kuchni, zagryza rolki ręczników jednorazowych, bije moje kocury i bije moją koleżankę, jak weżmie ja na ręce
ale tak naprawdę jest przekochana i gaduła. No i uwielbia się miziać
tylko ze mną
, mam nadzieję, że uda znaleźć się dla kotinki świetny domek - trzymam kciuki i będę ją w jej wątku odwiedzać...
jeden mi własnie ucho podgryza 
. w sumie doceniac powinnam, bo po zabiegu to pewnie foch będzie 
