To jest mój post nr 1502

Gdzieś zgubiłam tysiącpięćsetny
PODUMOWANIE akcji DZICZKI!
Z czwórki rodzeństwa udało mi się oswoić i oddać 2 kocurki. Pozostałe dwa wciąż przebywają na posesji mojej sąsiadki i są przez nią dokarmiane. To samotna starsza osoba. Na całą zimę wyjeżdża

I chce aby koty z jej ogrodu zniknęły. Są obciążeniem jej budżetu. Poza tym są zagrożone ze strony sąsiada.
Z uwagi na ważne sprawy rodzinne przez kilka dnie nie chodziłam do kotów.
Byłam tam dziś. Wytłumaczyłam sąsiadce, że nawet jeśli złapię te koty (a one już znają klatkę i nie chcą dac się złapać) to ich oswajanie potrwa dłużej i niestety o domy dla nich będzie ciężko. Taaaaa... Tyle że to ja oswajam te koty i ja szukam im domków.
Sąsiadka nie widzi możliwości, aby one tam zostały. Mówiłam, że złapię je wiosną, jak trochę zapomną klatkę, wysterylizuję i wypuszczę. Kobieta nie chce o tym słyszeć. Mam je złapać i zawieźć do schronu. Jak rozmawiałyśmy przyszedł sąsiad, który ma gołębie i zasugerował, że "maluchy" (pół roku mają około) upolowały jego gołebia. Generalnie robi się kwas. Mam czas do soboty by zabrać stamtąd koty. Co z nimi dalej to już moje zmartwienie.
Nie wiem co robić!
Klatki - łapki nie mam.
To są już spore kociaki - z oswojeniem może być problem, ale przecież to jest możliwe.
Tylko co z nimi dalej? Mam je udomowić i oddać do schronu??
Tym razem naprawdę jestem w kropce. Nie ogarniam tego.
Proszę o mądre rady.
Proszę o pomoc. Proszę o jakieś pomysły chociaż....
HELP!!